Wczoraj czytałam imagina i strasznie mi się spodobał więc postanowiłam go tu wrzucić :D od razu mówię że nie mój ... ja nie mam takiego talentu ;/ A notkę dodam wieczorem :) Miłego czytania :**
Liam ♥
-Jesteś z nim szczęśliwa? – zapytał.
-Dlaczego pytasz? – poczuła się zakłopotana. Odpowiedziała, więc pytaniem.
-Po prostu chcę wiedzieć.
-Tak. – łgała. Nie było to prawdą. Pragnęła tylko jej najbliższego przyjaciela. Nie prosiła o wiele.
-W takim razie ja cieszę się z twojego szczęścia. – odparł zawiedziony ze sztucznym i wymuszonym uśmiechem.
*
-Naszą związek nie ma szans na przetrwanie. – powiedziałam łagodnym głosem. Logiczne było, że nigdy nie kochałam Johna. Zawsze liczył się kto inny. Kto zawsze był blisko, wspierał i troszczył się o mnie. Moje serce było całkowicie oddane chłopakowi, który nie dostrzegał mojej miłości. Postanowiłam go oświecić. Naprowadzić na prawidłową ścieżkę. Wzięłam się na odwagę. Pragnęłam zmienić bieg wszystkich niefortunnych wydarzeń.
-Jest inny, mam rację? – zapytał mając spuszczoną głowę w dół.
-Tak. – odpowiedziałam trochę speszona. – Ale…
-Tylko nie mów mi proszę, że chcesz żebyśmy zostali przyjaciółmi. To za bardzo boli. – odpowiedział ze smutkiem w głosie i odszedł. Zatrzymał się przy drzwiach kawiarni. Odwrócił głowę w moją stronę. Po jego policzku spływała jedna pojedyncza łza. – Po prostu zapomnijmy o sobie. Żegnaj.
*
-Muszę ci coś powiedzieć! – powiedziała rozentuzjazmowana dziewczyna.
-Ja też! – odpowiedział niemal tak samo podekscytowany jak ona.
-Mów pierwszy. – zaśmiała się dźwięcznie.
-Poznałem kogoś. – mina jego przyjaciółki zrzedła. Nie tego się spodziewała.
-Poznałeś? – powtórzyła załamana.
-Tak. Jest naprawdę miłą osobą. Musisz ją poznać. Na pewno się polubicie.
-Na pewno. – odparła z ironią.
-To co chciałaś mi powiedzieć?
-To nieaktualne.
*
Minęło trochę czasu od poznania nowej miłości Liama. Tamara, bo tak miała na imię owa dziewczyna, nie była zbyt sympatyczna. Na każdym kroku poniżała mnie. Próbowała zrobić ze mnie ofiarę losu. Często też naśmiewała się z jej chłopaka. On zaślepiony miłością do niej ignorował to i po prostu śmiał się. Dziwiło mnie jego zachowanie. Nie było to na porządku dziennym u Liama.
-Chodźmy jeszcze do tego sklepu, kochanie! – krzyknęła podekscytowana dziewczyna ciągnąc Paynea za rękę w kierunku sklepu ze skórzanymi kurtkami. Razem z Niallem i Harrym ciągnęliśmy się za nimi w ślimaczym tempie. Nie mogliśmy patrzeć jak ona wykorzystuje niewinnego Liama. Chłopaki parodiowali jej ruchy i zachowania, podczas gdy ja patrzyłam jak ta zołza go rujnuje. Podeszłam do jednej z pięknych kurtek. Założyłam ją na siebie i przejrzałam się w sklepowym lustrze. Pasowała idealnie. Idealnie podkreślała moją talię. Pomyślałam, że warto byłoby ją kupić. Ściągnęłam ją z siebie i mój wzrok powędrował na metkę. Przerażona wielkością liczb umieszczonej na niej odruchowo upuściłam ją na ziemię. Szybko jednak otrząsnęłam się i odwiesiłam kurtkę na wieszak.
-Weź ją. Ja zapłacę. – odwróciłam się, a moje serce zabiło szybciej.
-Nie Liam. Nie mogłabym jej przyjąć. Ona za dużo kosztuje. – odparłam z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Słyszałeś kochanie. Ona jej nie chce. Chodź znajdziemy coś dla mnie. – niewiadomo skąd wzięła się ona. Niszczycielka wszystkich pięknych momentów.
-Zastanów się. Nalegam, żebyś ją wzięła. – dodał Payne.
-Już postanowiłam. – odparłam i opuściłam sklep. Podeszłam do siedzących na ławce Horana i Stylesa.
-Pijawka znowu w akcji? – zaśmiał się Hazza.
-A jakby inaczej. – odpowiedziałam.
*
-Wpadnę do ciebie wieczorem. – powiedział ucieszony przez telefon.
-Będę czekała. – równie tak samo szczęśliwa odpowiedziałam przyjacielowi. Czekała na niego długo. Nie pojawił się. Dziewczyna co chwilę spoglądała na ścienny zegarek. Z każdą sekundą miała co raz większy żal do niego. Jej Humor całkowicie uległ zmianie. Słysząc dźwięk swojego telefonu bezzwłocznie ruszyła w jego stronę. Podniosła urządzenie do góry i nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Halo?
-[T.I] przyjedź szybko do szpitala. Nie jest dobrze. – usłyszała łamiący się głos Zayna. Nie zadając zbędnych pytań zgarnęła do rąk pęk kluczy. Wybiegła z domu, wpadła pędem do swojego samochodu i szybko pognała do miejskiego szpitala.
*
Czekaliśmy długo, aż lekarz zdradzi nam coś więcej o stanie zdrowia Liama. Cała nasza piątka była bardzo zdenerwowana. Obawialiśmy się najgorszego. Wypadek był naprawdę poważny. Po wrakach samochodów pokazanych w wiadomościach można było poznać, że uderzyły w siebie z ogromną siłą. Nie płakaliśmy. Brakowało już nam łez. Byliśmy odwodnieni i głodni. Przez te kilka dni nawet to nie odciągnęło nas od szpitalnych siedzeń. Wiernie siedzieliśmy i czekaliśmy na złe lub dobre wiadomości.
Mężczyzna w białym fartuchu zjawił się na korytarzu w którym przebywaliśmy. Wszyscy jak na komendę poderwali się z miejsca.
-Nie mam dobrych wiadomości. – odparł lekarz. – Serce pacjenta pomału odmawia posłuszeństwa.
-Zaraz, zaraz. – Louis wtrącił się w jego wypowiedź. – Co to oznacza?
-Pacjent umiera.
-Nie da się nic zrobić? - zapytał zdruzgotany Blondyn.
-Przeszczep mógłby uratować życie panu Paynowi. Jednak potrzebujemy dawcy, a poszukiwania są czasochłonne. – oznajmił lekarz i na korytarzu znów zapanowała przerażająca cisza. Biłam się z myślami. Nie mogłam znieść świadomości, że mój ukochany mógłby za niedługo umrzeć i zostawić jego bliskich.
-Zgłaszam się na dawcę. – odparłam bez zastanowienia. – Nie chcę słyszeć odmowy.
*
-Budzi się! – krzyknął chłopak w Lokach. Całą czwórka zebrała się dookoła jego łóżka.
-Gdz-gdzie ja jestem? – odparł zdezorientowany.
-Spokojnie jest pan w szpitalu. – odpowiedziała pielęgniarka podłączająca do ciała Liama świeżą kroplówkę.
-W szpitalu? – zdziwił się.
-Miałeś wypadek. Było źle z tobą. – powiedział Mulat.
-Ale już jest wszystko w porządku. – dodał Blondyn.
-A gdzie [T.I]? – zapytał jeszcze nieświadom niczego. Jego przyjaciele na wzmiankę o dziewczynie spuścili głowy w dół. Żaden nie pisnął choćby jednym słówkiem. Przerażony grobową ciszą Liam postanowił zadziałać. – Gdzie ona do cholery jest?
-Ona… - głos Louisa załamał się.
-Co ona? – zapytał wściekły.
-Ona jest cały czas przy tobie. – odparł Loczek.
-Gdzie? Jakoś jej nie widzę!
-Przeczytaj to. – odezwał się Niall, wciskając mu poskładaną równo karteczkę w rękę. Zanim się obejrzał jego przyjaciół nie było już przy jego boku. Rozprostował arkusz papieru. Zaczął czytać ciąg starannie napisanych liter:
‘Czytasz to – to znak, że mnie już nie ma. To znaczy tak jakby mnie nie ma. Zawsze będę już częścią ciebie. Oddałam ci swoje serce. Dosłownie i w przenośni. Potrzebowałeś tego, a ja potrzebowałam żebyś żył. Chcę, abyś wiedział, że kochałam cię całym swoim sercem. Byłeś dla mnie wszystkim. Każdym wschodem i zachodem słońca, każdą kroplą deszczu, każdym oddechem. Wszystkim. Kłamałam kiedy pytałeś czy byłam szczęśliwa. Nie mogłam być taką. Nie było cię przy mnie wystarczająco blisko, abym mogła się wspaniale poczuć. Nie pytaj chłopaków dlaczego to zrobiłam. Oni nie wiedzą. Kochałam cię zbyt mocno, aby pozwolić ci umrzeć. Oddałam ci swoje serce i od teraz do ostatniego uderzenia tego organu będę z tobą. Twoja na zawsze, [T.I] xx’
Z jego oczu poleciały gorzkie łzy. Chciał, żeby ona była przy nim. Nie mógł żyć bez niej. On także darzył ją tym uczuciem. W dzień wypadku jechał do niej, aby oznajmić jej to. Kupił kwiaty. Starannie przygotował się do tego wydarzenia. Miał w planie zabrać ją na kolacje. Chciał spędzić z nią całe życie. Można by powiedzieć, że tak będzie. W końcu oddała mu najcenniejszy narząd swojego organizmu, dzięki któremu każdy z nas żyje. Dla zakochanego człowieka to absurd. Taka osoba potrzebuje swojej połówki obok siebie. Bez tego umiera i staje się wrakiem. Schodzi na dno, z którego nie da się już wyciągnąć.
Śliczny imagin :)) Kocham w ogóle tego bloga, zaglądam codziennie <3
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie! Jestem zupełnie nowa w świecie imaginów, liczę więc na konstruktywną krytykę i wskazówki! :))
http://imagine-all-these-things.blogspot.com/