piątek, 4 kwietnia 2014

Niall cz 3 +18

Powoli wsadziła klucz do zamka w drzwiach. Przekręciła go i jak najciszej jak potrafiła starała przedostać się do swojego pokoju. Zamykając drzwi usłyszała głośne dźwięki w salonie. Po krótkiej chwili zastanowienie doszła do wniosku, że to telewizor. Nie była w stanie logicznie myśleć. Uprzedniej nocy sporo wypiła, a karą za to był poranny kac. Przechodząc obok wejścia do pomieszczenia zobaczyła siedzącego na kanapie blond chłopaka. Przystanęła na chwilę słysząc jego głos.
 -Jak było? – odezwał się nawet nie odrywając wzroku od ekranu. – Musiało być miło skoro wróciłaś blisko sześć godzin po czasie, który sama sobie ustaliłaś. - tym razem uraczył ją spojrzeniem. Na jej ciele dostrzegł kilka razy za dużą męską bluzę, która niewątpliwie należała do Johna. – Fajne wdzianko. -  w ogóle nie dał jej dojść do głosu. Chłopak wstał z kanapy i podszedł do niej. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Potrafiła tylko wpatrywać się w jego oczy, które w tamtym momencie były trudne do odczytania pod względem

emocji. – Kochaliście się? – dziewczyna szerzej otworzyła oczy ze zdziwienia. – Dobry był? – była zaszokowana jego bezpośredniością.
-Ja… - chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego zaczęła się jąkać. – Ja nie… - nie potrafiła wydusić z siebie kompletnie nic. Niall przybliżył się do niej jeszcze bardziej. Większym szokiem dla niej było kiedy przyłożył swoje usta do jej szyi i zaczął mocniej ssać jej skórę. Muskał każdy fragment jej skóry przyprawiając ą tym samym o drżący oddech. Jego dłonie powędrowały na końce bluzy Johna. Jednym ruchem sprawił, że materiał leżał obok nich na ziemi. Jego usta tym razem bliżej powędrowały do warg [T.I]. Ucałował ich prawy kącik po czym od razu musnął środek jej pełnych ust. Delikatnie pieścił je swoimi wkładając w pocałunek jak najwięcej czułości, która kłębiła się w nim. Dłonie Horana odnalazły delikatne ręce dziewczyny. Uniósł je do góry i umiejscowił  je na swoim karku. Ona, już wtedy pewniej, wsunęła swoje palce w jego puszyste włosy. On natomiast zjechał ze swoimi na wysokość jej talii.
-Pokażę ci, że mogę być lepszy od niego. – wymruczał w jej usta. Uniósł jej ciało ponad ziemię i szybko skierował się w stronę swojego pokoju. Położył dziewczynę na wysokim łóżku po czym sam wspiął się po nim i nachylił się nad nią. Tym razem w pocałunek wkładał jeszcze więcej determinacji i namiętności. Wsunął w jej usta swój język, który od razu zaczął wolno ocierać się o język [T.I]. Jedną wolną dłonią podwinął w górę materiał jej sukienki. Tym razem w pocałunek wkładał więcej pasji, determinacji i namiętności. Wsunął swój język w usta dziewczyny, który niemal od razu zaczął ocierać się o jej język. Z jej gardła wydobył się pierwszy, cichy jęk wywołany przyjemnością. W tym samym czasie dłoń chłopaka wolno jeździła wzdłuż

bioder [T.I]. Swoimi palcami zataczał koła na nagiej skóry jej ud. Ze swoimi pocałunkami zjechał na szyję dziewczyny. Ssał mocno w kilku miejscach. Chciał zostawić chociaż jedną pamiątek po sobie, dlatego delikatnie przygryzł skórę [T.I]. Przejechał językiem wzdłuż jej linii szczęki równocześnie próbując w delikatny sposób ściągnąć w dół dolną część bielizny, swoją a następnie jej. Jedną ręką było mu naprawdę trudno, ale on bezproblemowo uporał się z dwiema przeszkodami.
Powoli wsunął w nią dwa swoje palce. Dziewczyna niemal natychmiast dała chłopakowi znać, że czuje się dobrze. Mocniej zacisnęła swoje palce będące wplecione we włosy Blondyna, który cały czas całował jej szyję i dogadzał swoimi palcami. Wolno wypuszczała powietrze ze swoich płuc kiedy Niall jeździł palcami w górę i w dół . Czuła się nieziemsko. Nie był to jej pierwszy raz, ale podczas żadnego innego stosunku z innym mężczyzną nie czuła się tak jak teraz z Horanem. Jego ruchy były wolniejsze, delikatniejsze i z większym wyczuciem. Miała wrażenie jakby bał się, że w każdej chwili może jej zrobić jakąś krzywdę. Ufała mu. Gdyby nie to na pewno nie pozwoliła mu w ogóle na taki kontakt ich ciał.
-Ni…agh. – tylko tyle potrafiła z siebie wydobyć. Nie była w stanie powiedzieć mu jak wspaniale się czuje pod wpływem jego dotyku. Ale on to wiedział. Chwilowo nie potrzebował jej słów.
Zatrzymał na chwili swoje dłonie. Wyciągnął z niej swoje palce. Złożył delikatny pocałunek w kąciku jej ust. Zaczesał jeden kosmyk jej włosów za ucho [T.I]. Przez chwile podziwiał jej twarz z drobnym uśmiechem na ustach.
-Jesteś taka piękna. – mówił gdy wchodził w nią. – Zachwycająca. – dziewczyna sapnęła. – Urocza. – z każdym słowem wychodził i wchodził co raz głębiej. – I jesteś moja. – wyszeptał nad jej uchem co spowodowało, że nie mogła powstrzymać się od jęku. – Moja i tylko moja. – przyspieszył. Oboje czuli przyjemność z ich wspólnej czynności. Byli w swoim małym wspólnym świecie przyjemności, z którego nikt nie mógł ich wytrącić. Sami decydowali kiedy skończą. Czerpali jak najwięcej z ruchów ich ciał. Kochali się aż brakło im sił.
*
Obudziła się po krótkim śnie. Na jej twarz wkradł się uśmiech na myśl tego co się wydarzyło. Poczuła w końcu to co chciała poczuć. Nie mogła się powstrzymać się i przygryzła dolną wargę. Cały czas czuła jego ciepły oddech na swoim karku, który przyprawiał ją o dreszcze. Odwróciła się tylko na chwilę, żeby spojrzeć na jego uśmiechniętą twarz. Spał, ale wciąż na jego twarzy widniał uśmiech. Ucałowała czubek jego nosa i próbując delikatnie odplątać się z rąk Niallera, podniosła się z łóżka. Pozbierała wszystkie swoje ubrania z ziemi i ostatni raz obejrzała się na śpiącego chłopaka, który nie udolnie próbował przytulić do siebie poduszkę w taki sposób jak przytulał [T.I]. Dziewczyna cicho zaśmiała się na jego czynność i wolnym krokiem wyszła z pokoju. Skierowała się do siebie, żeby wybrać jakieś czyste ubranie. Wzięła szybki prysznic. Nie nałożyła makijażu, a włosy zostawiła bez związywania, aby pozwolić im wyschnąć. Zeszła po schodach do kuchni, by móc przygotować kawę. Włączyła ekspres do kawy. Przygotowała jeden kubek - nie miała pewności kiedy Niall wstanie, a nie chciała go budzić po wysiłku jaki przeszedł. Uśmiechnęła się znowu. W jej głowie przebłysnęło kilka momentów z ich wspólnego uniesienia. Wyciągnęła cukiernicę z szafki. Nalała do kubka kawy, nalała mleka i gdy miała wsypać cukier poczuła jak para rąk oplata się dookoła jej talii. Wkrótce potem zaspany jeszcze Nialler złożył delikatny pocałunek na jej szyi i ułożył głowę na jej ramieniu.
-Obudziłem się, a ciebie nie było obok mnie. – wyszeptał do jej ucha powodując tym samym, że [T.I] ponownie się uśmiechnęła. – Czy mi także zrobiłabyś kawy?
-Może. – odparła.
-A jakbym cię ładnie poprosił?
-Spróbuj. – chłopak bezzwłocznie połączył swoje wargi ze skórą jej szyi. W niektórych miejscach zasysał ssał mocniej, a w niektórych składał tylko delikatny pocałunek.
-Jak ci się podobało dzisiaj? – mówił nie przerywając swojej czynności. – Było lepiej niż z nim? – oczy dziewczyny, które przez cały czas były przymrużone otworzyły się wraz z ostatnim zdaniem Blondyna. Odwróciła się do niego przodem, aby móc spojrzeć mu w oczy.
-Nie mam porównania.
-Co masz na myśli? – zapytał unosząc delikatnie brew.
-Mam na myśli to, że do niczego wczoraj nie doszło. – objęła kark Nialla swoimi rękami. Zbliżyła się do jego ucha i wyszeptała: - Ale i tak ty jesteś najlepszy. – tym razem na jego twarzy pojawił się uśmiech. Przytulił dziewczynę mocno do swojego ciała. Stali tak kilka minut. Napawając się swoim zapachem i swoją obecnością.

środa, 19 marca 2014

Imagin Niall cz 2

Dziewczyna powoli stawiała kroki na schodach. Musiała uważać, bo nie miała zamiaru przewrócić się i zniszczyć sobie sukienki, a w szczególności nie chciała uszkodzić w żaden sposób swojego ciała. Odetchnęła z ulgą kiedy stanęła na parterze bez żadnego szwanku. Uśmiechnęła się sama do siebie kiedy mijając salon dostrzegła całą piątkę chłopaków siedzących i wspólnie oglądających mecz piłki nożnej. Lubiła gdy widziała ich razem w wolnym czasie. Wyglądali jak piątka braci, którzy znają siebie najlepiej.
-Ey, Ey! – gdy miała już wychodzić usłyszała czyjś głos. – Wracaj tutaj! – po poważnym tonie głosu rozpoznała Harryego. Cofnęła się ostrożnie o kilka kroków tak aby mogła stać w przejściu z holu do salonu i

móc widzieć wszystkich w całej okazałości.
-No proszę, proszę. – wszystkie pięć par oczu były skierowane w jej stronę. – Wyglądasz zniewalająco.
-Dzięki Liam. Miło to słyszeć. – uśmiechnęła się promiennie słysząc komplement.
-Jak długo cię nie będzie? – po chwili usłyszała ten najbardziej wyróżniający się głos z obcym akcentem.
-A co Horan, zazdrosny jesteś, że nie spędza czasu z tobą tylko z J-O-H-N-E-M? – zapytał dokuczliwie Harry trącając przy tym Blondyna w bok.
-Po prostu chce wiedzieć kiedy mam zacząć się martwić i informować policję o zaginięciu. – prychnął próbując rozśmieszyć pozostałych – nie skutecznie.
-Myślę, że będę trochę po północy. Nie musisz się martwić, jestem już duża i dam sobie radę. Mam też klucze, także nie musisz na mnie czekać. – posłała mu najlepszy uśmiech na jaki tylko było ją stać. Niall jedynie skinął porozumiewawczo głową i odwrócił twarz w stronę telewizora.
-Baw się dobrze, mała! – krzyknął Lou, kiedy [T.I] była z powrotem przy drzwiach frontowych.
*
Pojawiła się w mieszkaniu Johna około pół godziny później. Otworzył jej drzwi z uśmiechem następnie ucałował ją delikatnie  w policzek. Wpuścił ją do mieszkania. Usiedli razem do stołu. Podczas kolacji chłopak kilkakrotnie komplementował jej wygląd, a ona zdawała się być tym faktem zachwycona. Tak naprawdę jednak wolałaby usłyszeć jeden komplement od Nialla niż ich tysiące od jakiegokolwiek innego faceta. Chciała poczuć to szczęście, którego doznały już niektóre nastoletnie gwiazdy. No właśnie -  gwiazdy. Myślała, że właśnie w tym tkwi problem. Nie była sławna, ani bogata. Nie uważała, że z taki defektami może liczyć na jego zainteresowanie. Mimo wszystko musiała z tym żyć. Nie ważne jak trudne by to było ona musiała to zignorować. Może nie był to sprawiedliwe, że wykorzystywała do tego biednego

Johna, ale w inny sposób nie dałaby rady
-Nalać ci więcej wina? – zapytał grzecznie z uśmiechem.
-Poproszę. – tego wieczoru piła dużo. Może dlatego, że obojętność Horana względem niej wzięła górę. Chciała zapomnieć w jaki sposób Blondyn odwrócił od dziewczyny jego twarz zamiast powiedzieć coś miłego. Było to niedorzeczne, ale w głębi duszy liczyła, że powie jaką ładną sukienkę założyła. Nieświadomie dała upust kilku łzom spowodowanym przez to wspomnienie.
-Coś nie tak? – jego pytanie rozczuliło ją jeszcze bardziej. Więcej łez popłynęło po jej policzku. John dosiadł się obok niej. Przytulił [T.I] do swojej klatki piersiowej i ucałował jej czoło. Po chwili złożył jeszcze jeden pocałunek jej policzku, później na drugim. Ucałował także obydwa kąciki jej ust. Ostatecznie złączył ich wargi razem. Przez chwilę oddawała pocałunek. Jednak źle poczuła się z tym faktem. Odsunęła się od niego chowając twarz w swoje dłonie.
-Przepraszam. – odrzekła po chwili. – Ja tak nie mogę. – chłopak mocniej przyciągnął ją do siebie pozwalając jej wtulić się w niego.
-Rozumiem. – odparł głaszcząc ją po włosach. – Kochasz go, prawda?
-C-co? – odezwała się niepewnie, łkając.
-Kochasz Nialla. – tym razem bardziej stwierdził niż zapytał. – Wiem, że mam rację. Tylko ślepy by nie zauważył.
-To nie ma znaczenia. – wtrąciła. – Nie mówmy o tym, proszę. – mówiła powoli uspakajając się i zamykając oczy. John jeszcze długo trzymał ją w swoich ramiona co chwilę składając krótkie pocałunki na czubku jej głowy. Gdy dostrzegł, że dziewczyna usnęła zaniósł ą do swojego łóżka. Przykrył jej ciało kocem i odgarnął włosy z jej twarzy.
-Widocznie to on jest tym ślepym. – wyszeptał sam do siebie zanim odszedł by posprzątać po kolacji...

sobota, 8 marca 2014

Imagin Niall :D

Umowa to układ zawarty pomiędzy dwiema stronami. Czasami jest to umowa, którą podpisuje się przy kupnie domu, a jeszcze częściej jest to umowa zawarta pomiędzy szefem, a jego nowym pracownikiem. Ten przypadek był podobny. Poniekąd była to umowa o pracę. Nie taką zwykłą. Spójrzmy prawdzie w oczy – nie codziennie dostaje się pracę od słynnego na całym świecie zespołu. Otóż wielki muzyczny mangament zaprosił do współpracy młodą, piękną dziewczynę. Wydawałoby się, że to nic specjalnego. Same te słowa niczego nie wnioskują. Umowa została zawarta w londyńskiej siedzibie wielkiej korporacji Modest! Warunki umowy różniły się od tych zwykłych. Dziewczyna bowiem zobowiązała się pokazać światu jako ‘ukochana’ jednego z pięciu chłopaków z One Direction. Pomyśleć można było, że to było idiotyczne. Zakochała się.

Narażała się na nienawiść całego świata i przykre słowa kierowane w jej stronę w imię pieniędzy. Poniekąd tak było jednak ona nie miała wyboru. Jej ojciec zginął kiedyś w wypadku przy wybuchu jednej z fabrycznych maszyn, a matka… Cóż. Jej matka była poważnie chora. Niezdolna do pracy, nie aktywna ruchowo dodatkowo ciężko chora. Dziewczyna postanowiła się wziąć w garść i znaleźć sobie pracę, która zapewniłaby jej mamie pieniądze na niezbędne lekarstwa. To właśnie przyczyniło się do tego, żeby [T.I] podjęła się tego. Miała nie zważać na obelgi. Musiała po prostu odegrać swoją rolę idealnie. Nic innego się nie miało liczyć. Czy to było dla niej łatwe? Z początku nawet banalna. Nie przytłaczały jej publiczne pieszczoty, ani pocałunki. Zdawała się być obojętna na chodzenie z nim za rękę. Grała znakomicie. Tak jak w teatrze. Przed każdym ich wspólnym wyjściem dostawała dokładny scenariusz tego jak ma się zachowywać, żeby nie podpaść. Wszystko wykonywała bez gadania. Jednak z biegiem czasu wszystko stawało się dla niej trudniejsze. Dlaczego? Postawcie się w jej sytuacji. Ciągłe udawanie sprawiło, że jej serce, które do tej pory było nie wzruszone niczym zaczynało pobudzać się w obecności Blondyna. Zaczynała czuć iskierki kiedy trzymali się za ręce. Czuła tą radość kiedy mogła go pocałować. Oddech przyspieszał, a ręce wprawiały się w trzęsienie gdy on był blisko.  

Styczeń 2012
-Umowa jest prosta. Ona będzie twoją dziewczyną, a ty jej chłopakiem. Oczywistością jest, że to nie zobowiązuje was do niczego wobec siebie w miejscach z dala od publiki. Możecie w tajemnicy przed całym światem umawiać się z kimkolwiek będziecie chcieli. Najważniejsze, żebyście pamiętali: dla fanów i mediów kochacie się. W rzeczywistości możecie robić co tylko będziecie chcieli. Umowa stoi?
-Stoi. – odparł Niall.
-Stoi. – dodała.
*

Dla niepoznaki musieli zamieszkać ze sobą. Dom był ogromny, zbudowany na obrzeżach Londynu w bardzo

spokojnej dzielnicy. Każdy miał swój osobny pokój i łazienkę. Modest zadbał o to, aby ich życia nie kolidowały ze sobą w większym stopniu niż oni tego wymagali. Jednak pomimo całej umowy o obojętności pomiędzy jej dwójką oni zachowywali się jak przyjaciele. Właściwie byli nimi. Nie byli wobec siebie obojętni. Żyli w zgodzie jak na dorosłych ludzi przystało. Każdy prowadził swoje życie towarzyskie. [T.I] starając się zapomnieć o uczuciu które żywiła do Nialla, zaczęła spotykać się z Johnem. Miała nadzieję, że on w minimalnym stopniu pomoże jej wymazać uczucia wobec Horana. Umawiała się z nim głównie wieczorami, kiedy to liczba potencjalnych świadków spadała do minimum. Dziewczyna zazwyczaj ubrana była w najzwyklejsze ubrania w których miała zwyczaj chodzić w domu. Wszystko po to by zapobiec niepotrzebnym plotkom. Przeważnie kiedy ona wychodziła Blondyn był obecny w ich wspólnym mieszkaniu. Zdawał się być obojętnym na to z kim umawia się jego ‘dziewczyna’.  Zawsze uśmiechał się do niej i życzył udanego wieczoru. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak swoją obojętnością łamał jej serce. Wiedziała, że nie może na nic liczyć. Doskonale to wiedziała. Tak było przecież w umowie, której nie śmiała się sprzeciwiać. Wycofać też się nie mogła, gra przecież toczyła się o zdrowie a nawet życie jej mamy. Pakt pomiędzy nią a One Direction miał trwać przez rok i dwa miesiące. Do tego czasu musiała cierpieć. Musiała patrzeć jak flirtuje z innymi, sławnymi dziewczynami. Musiała udawać, że jest na to obojętna. Nie mogła pokazywać, ż jest słaba. Nie mogła też ukazać przed nim swoich uczuć. Odrzucenie mogło by ją jeszcze bardziej zrujnować i doprowadzić to poważniejszych skutków. Nie miała wyboru. Nie mogła pokazać swojej słabości, którą tak naprawdę był Horan...

Hej kochane Przepraszam za tak długa nieobecność :// ale nie było kiedy wejść teraz zapraszam na imagin o Niallu będą 3 części :**  

Imagin nie jest MÓJ !

niedziela, 2 lutego 2014

Zayn cz 2

Hej przepraszam że dopiero dziś dodaję drugą część ale wczoraj nie miałam dostępu do internetu  :D

- Przestań być w końcu taką Matką Teresą! Nie zbawisz świata. Choćbys nawet nie wiem jak próbowała. Ja nie wiem jaki masz problem ale mam już tego powoli dosyć. Ciągle tylko siedzisz w tym sierocińcu. A ja? Ja też potrzebuję miłości! Jak te dzieciaki! 
- Nawet się do nich nie porównuj. Miałeś wszystko! Miałeś się w co ubrać, co jeść i jeszcze wybrzydzałeś! Miałeś milion zabawek i robiłeś co chciałeś. I wiesz co miałeś? Coś, za co te maluchy zrobiłyby wszystko... Miałeś rodzinę. I nadal ją masz więc jeśli ja mogę im dać chociaż namiastkę takiej miłości to będę to robić niezależnie od tego czy mi pozwolisz czy nie.
- Przepraszam, znowu wszystko schrzaniłem sprawę.- Jego głupie przepraszam mi nie zrobiło różnicy. Nadal byłam wściekła jak osa. 
- Wiesz co jest najgorsze? Że cały czas kłócimy się o to samo. Wiecznie idzie o te Bogu ducha winne dzieciaki. 
- Wiem. Przepraszam. Spróbuję się hamować...
- Zayn, jeśli możesz to proszę. Przemyśl to, co powiedziałam. Skoro chcesz mieć ze mną dziecko to czemu nie miałby być to Ali? Nie jest gorszy przez to, że ma inne DNA. 
- To nawet nie wchodzi w grę.- Rzucił. Zdenerwowana strzeliłam mu z liścia w policzek. Nie wiem czemu. Po prostu. 
- On też zasłużył na szczęśliwe życie.- Syknęłam ale nie. Dlaczego miałoby obchodzić to naszego szanownego pana Malika. Malika, który widzi tylko czubek własnego nosa! I wiesz co ci powiem? Jutro złożę wniosek o adopcję. Tak. Wydaje mi się, że ze mną mu będzie najlepiej niezależnie od tego czy będziesz z nami czy nie a z tego co widzę raczej nie.. Albo wiesz co? Wyprowadzę się już dziś.- Powiedziałam i wstałam z łóżka, spod którego wyjęłam dużą walizkę, do której zaczęłam pakować rzeczy. Miałam mnóstwo ciuchów jednak co mi po stercie eleganckich sukienek? Nic. 
- [t.i] co ty wyprawiasz?- Pytał zdezorientowany próbując przytrzymać moje ręce. Jednak zaraz wyrywałam mu się.
- Jeśli sądzisz, że w tym związku to tylko ty decydujesz to mylisz się. Ali będzie moim synem i mam głęboko w dupie czy ci się to podoba czy nie. 
- Czy nie możemy porozmawiać?- Zgarnęłam kilka naszych zdjęć do walizki i pobiegłam po szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów. Zamknęłam pełną walizkę. 
- Przestan! Przestań natychmiast!- Krzyczał Zayn. Słyszałam rozpacz w jego głosie. Przypomniałam sobie o czymś i zdjęłam piękny, pierścionek zaręczynowy ze swojego palca. Włożyłam go w rozłożoną dłoń chłopaka i zamknęłam jego dłoń. 
- Daj go lasce, która pozwoli sobą rządzić. Nie ze mną te numery skarbie.- Pocałowałam go przelotnie.- Samochód i kluczyki zostawię u Louis.- Wyszłam. Czemu akurat u Louis? Tu zaczyna się cała historia. Zayna poznałam właśnie przez Lou. Zanim się poznaliśmy mieszkałam w domu, tuż przy tym, do którego wprowadził się Louis. Zaprzyjaźniliśmy​ się i pewnego wieczora Lou zeswatał nas ze sobą. Tyle. Do niedawna układało nam się świetnie jednak kiedy pojawił się w moim życiu Ali... Zayn najwyraźniej zaczął robić się zazdrosny. Miałam tego po dziurki w nosie...

Dotarłam do mojego starego domu. Otworzyłam zamek i popchnęłam drzwi. Czułam się tak, jakbym była tu zaledwie wczoraj. Wcale nie tęskniłam za tym miejscem. Jednak nie mogłam dać sobą pomiatać. Nigdy. Nikomu.

Szybko rozpakowałam swoje rzeczy i już miałam się kłaść kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Kto to o tej porze? Nie miałam pojęcia. Okazało się, że to Louis. 
- Och. To ty. Przepraszam ale chciałem sprawdzić. Bałem się, że jakiś włamywacz czy coś. 
- Tak, to ja. Dziękuję za troskę. 
- Co się stało?- Spojrzał na moją lewą dłoń jednak zaraz spojrzał na mnie przerażony.- Pokłóciliście się? 
- Niezupełnie Louis... Zerwaliśmy. 
- O cholera. Tak mi... Przykro mi. 
- Wejdziesz?- Spytałam z nadzieją, że przyjmie propozycję. Bardzo potrzebowałam kogoś, kto mnie wesprze w trudnej chwili. 
- Nie będę ci przeszkadzał? 
- Nie Louis. Wręcz przeciwnie. Potrzebuję teraz kogoś...
- Więc wejdę.- Uśmiechnął się uroczo i wszedł zamykając za sobą drzwi. Zrobiłam dla nas herbatę. Siedzieliśmy na starej kanapie i opowiadałam mu o tym co się stało. 
- Na pewno chcesz wziąć tego chłopca? 
- Tak.- Odparłam bez zastanowienia. 
- To poważna decyzja. 
- Kocham go. 
- W to nie wątpię. Poświęcasz mu dużo uwagi. 
- I to boli Zayna najbardziej. 
- Wiesz, że nie jest łatwo. 
- Wiem. Ale... Zayn sam mówił, że chciałby teraz dziecko. Czemu nie miałby być to Ali? Przecież on nie jest gorszy. Gdybyśmy go wzięli razem... Byłabym częściej w domu. 
- No a może... Może Zayn chciałby... Wiesz, jest przecież jedynym synem swoich rodziców i chodzi o coś tak głupiego jak przedłużenie rodu? 
- Nie, to na pewno nie to. Na kilku młodych kuzynów o nazwisku Malik. 
- To naprawdę już nie mam pojęcia co nim kieruje. 
- To już nieważne. Jeśli nie mogę mieć ich dwóch... Wybieram tego, którego nikt inny nie zechce. 
- Nie wiem... To wszystko jest takie skomplikowane. 
- Wcale nie. 
- Pogadam z Zaynem. 
- Proszę, nie rób tego. 
- Och [t.i] czemu jesteś taka uparta? 
- Po prostu nie i już. Napiszę dziś ten wniosek. Mam nadzieję, że nie zajmie to długo. 
- Jeśli tego właśnie pragniesz to jako twój przyjaciel będę cię wspierał. 
- Dziękuję.- Telefon Louis zadzwonił. Chłopak szepnął tylko coś, że to Zayn. Odebrał. Siedziałam cicho i tylko skrobałam długopisem po kartce. 
Naoglądałam się tyle różnych podań, że napisanie mojego zajęło mi 10 minut. 
- Spokojnie Zayn. Wszystko będzie dobrze ale... Nie, nie widziałem się z nią jeszcze. 
- ... 
- W oknach jest ciemno więc pewnie już śpi. Ty też powinieneś iść spać. Jutro spróbuj do niej zadzwonić.- Zayn jeszcze coś dodał, Lou przytaknął i rozłączyli się. 
- Dlaczego go okłamałeś? 
- Wiesz, że zaraz zrobiłby się zazdrosny. 
- Fakt. Oh... Skończyłam. 
- Pójdę już do siebie a ty też położ się spać.- Lou zamknął mnie w żelaznym uścisku swoich ramion.- Zobaczysz, wszystko się ułoży.- Odprowadziłam go do drzwi i zamknęłam je na klucz. Rzuciłam się na dawno nieużywane łóżko, które stało pościelone tylko wystarczyło zdjąć pokrowiec. Przepłakałam pół nocy. Dopiero po 3 udało mi się zasnąć. 

- [T.I]! [T.I]!- Usłyszałam wołanie pod oknem. Wstałam i wyjżałam. Na jednym z drzew siedział Zayn. No nie... Nie wyszłam do niego. Zajęłam się sobą. Na jedenastą miałam iść do Ali'ego. Przy okazji złożyć papiery. Kilka minut i byłam gotowa. Jednak postanowiłam poodkurzać dom. Za dziesięć jedenasta wyszłam. 
Zayn szedł za mną i coś tam mówił ale niewiele go słuchałam. 
- Nie słyszę swoich myśli!- Krzyknęłam na niego wkurzona. 
- Wróć do domu. 
- Zayn, dałam ci czas na przemyślenie kilku spraw. Nie dałbyś rady uporać się z tym w jeden wieczór. 
- Nie poddam się. 
- Wcale nie chce byś się poddawał. A teraz... Śpieszę się.- Przyspieszyłam jednak Zayn nie zrównał się już ze mną. Spóźniłam się chwilę jednak nikomu przecież nie robiło to problemu. 
- I jak tamta rodzina? Spodobał im się?- Spytałam. 
- Żartujesz? Wyszli jak tylko zobaczyli, że jest ciemniejszy. 
- Biedny... Ja chciałam... Przekaż to dyrektorce. Tylko tak jakoś szybko. 
- Co?! Chcesz go adoptować? A co na to Zayn? Przecież mówiłaś, że... 
- Cicho! Proszę, bądź dyskretna. Jeśli chodzi o... Zerwaliśmy.- Zostawiłam koleżankę i skierowałam się do pokoju Ali'ego. 

- Co tam kochanie?- Spytałam schyłając się nad smutnym maluchem i biorąc go na ręce. 
- Nie lubią mnie. 
- Kochanie, nie przejmuj się. To tylko... Nie zasłużyli sobie na takie cudo jak ty. 
- Nikt mnie nie chce. 
- To nieprawda! 
- Nawet ty. 
- Ali, nie mów tak nigdy. Też jest mi trochę smutno więc zabieram cię do kina a potem wezmę cię na wielki puchar lodów i ciastko.- Oczy malucha się zaświeciły. Przytulił mnie mocno.- Ale najpierw będę musiała na chwilę wpaść do mojego domu. Będziesz mi towarzyszył? 
- Jasne!- Powiadomiłam moją koleżankę, że porywam małego na cały dzień i ubraliśmy się. 

Szliśmy niedługą chwilę. Zdenerwowałam się kiedy zobaczyłam, że Zayn kłóci się o coś z Louis. Cała scenka odgrywała się na podjeździe Lou. Ali wyrwał mi swoją rękę i pognał niczym rakieta w stronę Zayna. Brunet przytulił go i wziął na ręce. Podeszłam do niego nie ukrywając swojej niechęci. 
- Daj mi go.- Powiedziałam. Zayn oddał mi malucha.- Louis, masz wolny dzień?- Spytałam. 
- Nnno tak, a co? 
- Może skoczyłbyś z nami do kina i na ciastko? 
- I lody!- Dorzucił Ali. Lou spojrzał na Zayna, który miał okropny wyraz twarzy. Jakby ktoś właśnie zadał mu cios w samo serce. Louis zgodził się i poszedł się przebrać. 
- A Zayn? Pójdzie z nami?- Spytał. 
- Jeśli tylko chce.
- Chcesz?- Spytał go mały. 
- Mam coś... Coś ważnego do zrobienia.- Rzucił Zayn wyrywając się z otępienia. Wyglądał naprawdę źle. Aż trudno było uwierzyć, że tyle może się zmienić w zaledwie kilka godzin. 
- Ali, kochanie postoisz tu chwilę? Muszę...- Nie musiałam skończyć zdania by maluch pokiwał głową. 
Złapałam za rękę Zayna. Pociągnęłam go kawałek. 
- Błagam, nie patrz tak na mnie. 
- Ja bez ciebie nie mogę żyć. 
- Zayn, nie minęła nawet doba. 
- Ale ja ciebie potrzebuję. Właśnie, minęła doba a widzisz jak wyglądam. Będzie jeszcze gorzej i to... 
- Udowodnij mi tylko to, że nie liczysz się tylko ze swoim zdaniem. 
- Jeśli zrobię to do wieczora... Czy wrócisz jeszcze dziś? 
- Też tęsknię. Trochę poniosło mnie. 
- Jak każde z nas. 
- Wiedz, że cię kocham. Niezależnie od tego co się dzieje. Wiem, że najpierw to kończę a potem mówię takie rzeczy ale... Zawsze myślałam, że cię wcale nie potrzebuję ale... Niezależnie od tego ile byśmy się nie widzieli... Zawsze o tobie myślę. To wraca. 
- Przyjdź do domu. Naszego domu. Dziś, kiedy położysz już go spać. Będę czekał. 
- Będę. Ale ze mnie idiotka.- Zaśmiałam się.- Jednego dnia bez ciebie nie wytrzymuje. 
- I między innymi za to cię kocham.- Zayn poszedł sobie. Wróciłam do Louis, który bawił się z Alim. Uśmiechnięci zaczęliśmy realizować plan na dziś. 

~ Następna doba. 01:27 A.M

Po cichu wkradłam się do domu. Miałam ze sobą już swoje rzeczy. Wiedziałam, że nie wytrzymam bez mojego faceta i już. Wołałam go jednak nie reagował. Kiedy nigdzie go nie znalazłam poszłam do pustego pokoju, który niczemu nie służył. No, jeszcze tylko tam nie byłam. I zobaczłam go... Leżał na podłodze... 

Rozejżałam się i zaniemówiłam. Pokój, który na codzień był pusty... Teraz był... Piękny. Kolorowe ściany, łóżko przy oknie i wiele, naprawdę wiele zabawek. Wszystko czego było potrzeba. Spojrzałam po pokoju w poszukiwaniu zegara, który tam zawsze wisiał ale nie doszukałam się go. Jednak na drzwiach zobaczyłam napis głoszący "POKÓJ ALI'ego". Rozpłakałam się. On... Musiał włożyć w to mnóstwo pracy. To było niesamowite. Usiadłam koło niego i dotknęłam jego ubrudzonego czerwoną farbą policzka. 
- Jesteś niesamowity.- Szepnęłam. 
- I cię kocham. I naszego syna też.- Podniósł się. 
- Jeszcze nie wiadomo czy pozwolą nam go... 
- Oczywiście, że pozwolą. Będziemy najlepszymi rodzicami na świecie. A przecież będziemy mieli jeszcze później dzieci. 
- Myślisz, że sobie poradzimy? 
- Pewnie, kto jak nie my?

piątek, 31 stycznia 2014


No to już dziś teledysk do MM :**
Jak dla mnie świetny taki inny od reszty :*
Pobijamy rekord ~!!

KRÓTKI REGULAMIN DO BICIA REKORDU !! :
- NIE MOŻNA BYĆ ZALOGOWANYM !! JEŚLI BD ZALOGOWANY/A TO NAWET JAK OBEJRZYSZ 100000 TO BD JAKO 1 !!!
- PO OBEJRZENIU ODCZEKAĆ 3 MIN
- JAK SIĘ SKOŃCZY TO NIE KLIKAĆ ODTWÓRZ PONOWNIE TYLKO ODŚWIEŻ !!
UWAGA!
- NIE MOŻNA MIEĆ OTWARTYCH KILKU KART,BO VEVO BIERZE TO ZA OSZUSTWO !!!


https://www.youtube.com/watch?v=bkx9kCdaaMg&hd=1

Chłopcy odpowiadali na DM fanką D:








Niall przed wczoraj :D







Lou na nartach:D



Gify z teledysku :*












druga część imaginu z Zayn'em jutro !! :D

środa, 29 stycznia 2014

Imagin Zayn cz 1

No to łapcie imagina będą dwie części :D
Imagin nie jest MÓJ :*


- Spokojnie Ali. Już do ciebie idę.- Podeszłam do łóżeczka i wzięłam trzylatka na ręce. Oplótł moją szyję małymi ramionkami.- Nie jesteś już śpiący?- Spytałam a maluch pokręcił przecząco głową.- Może... Ubierzemy się i pójdziemy na sanki? 
- Tak!- Krzyknął i wyszliśmy z pokoju. 
- Chcesz siusiu?- Spytałam kontrolnie ale mały powiedział że nie. 
Ubrałam go porządnie i założyłam swoją kurtkę. Ali szedł trzymając mnie malutką rączka i wzięliśmy z komórki zaniedbane sanki. Rozłożyłam na nich kocyk i posadziłam małego. 

Pół godziny później bawiliśmy się na górce. Ali cały czas był radosny co bardzo mnie cieszyło bo podobno swego czasu nie było z nim najlepiej. Usłyszałam dzwonek telefonu podczas gdy formowałam małą pigułę ze śniegu. Podałam ją maluchowi, zdjęłam rękawiczki i odebrałam.
- Hej kochanie.- Usłyszałam głos Zayna.- Kiedy wracasz?- Spytał.
- Jak położę Ali'ego spać. Teraz jesteśmy na sankach to może za jakieś trzy godziny. Może chwilę później.
- Ciągle siedzisz z tym dzieckiem.- Rzekł urażony.
- A nie mogę?- Spytałam poirytowana. Zayn doskonale wiedział jaka była sytuacja.
- Chodzi o to, że ja też potrzebuję twojej uwagi... Jestem małym chłopczykiem i powinnaś się mną zaopiekować...
- Nie mam teraz czasu.- Rozłączyłam się. Ali wpatrywał się we mnie swoimi czarnymi jak węgiel oczami. - A kto to?- Spytał.
- Zayn.
- Ten twój mąż?
- Nie jest moim mężem.
- Nie?- Spytał zdziwiony.
- Nie. Może kiedyś ci powiem jak to jest.
- A macie dzieci?- Drążył temat.
- Nie.
- A będziecie?
- Jeszcze się okaże.- Ali nie odezwał się już i ponownie rzucił się biegiem bym go goniła. Rzucił we mnie kilka razy śnieżkami i oddałam mu lekko. Przewrócił się i lecz nie zapłakał.
- Kochanie!- Podbiegłam do niego i otrzepałam go ze śniegu. Usiedliśmy na sankach.
 
- A kochasz mnie?- Spytał.
- Kocham.- Odparłam bez żadnych wątpliwości.
- A zabierzesz mnie kiedyś do siebie?
- Ali to... Sama nie wiem. Mówiłam, że to nie zależy tylko ode mnie.
- Szkoda. Chciałbym mieć taką mamę.- Powiedział i poczułam się okropnie. Dziękowałam Bogu gdy zobaczyłam nadchodzącego Zayna. Maluch pobiegł do niego a mój narzeczony mimo tego, że w jednej ręce trzymał trzy kubki i torbę wziął malucha na drugą.
Siedziałam wpatrzona w śnieg zasłaniający ziemię kiedy to usłyszałam jego głos.
- Przepraszam [t.i]...- Powiedział i schylił się zaglądając mi w oczy.
- Nie szkodzi.- Powiedziałam i wstałam. Pocałowaliśmy się.
- Ulepimy bałwana? Co myślisz Ali?- Spytał. Chłopczyk ochoczo pokiwał głową i zaraz był zwarty i gotowy.- Ale najpierw... Napijemy się czekolady.- Zayn podał mam kubki i asekurował jedną ręką ten, który trzymał Ali. W milczeniu piliśmy gorący napój.

- Zayn, wracajmy już...- Powiedziałam kilka minut po dwudziestej.
- Pewnie. Tylko zrobię wam tu zdjęcie.- ustawiliśmy się z Ali'm przy bałwanie i zrobił nam zdjęcie.
Kilka minut później wróciliśmy już do ośrodka.
- Ale masz zimne stopy!- Zayn połaskotał chłopca po małych stopach a ten zaśmiał się głośno.- Czas na kompiel!- Zayn szybko włożył małego chłopca do wanny i zaczął go ochlapywać ciepłą wodą z bombelkami. Maluch śmiał się.
- Wykompiesz się ze mną?- Spytał mnie Ali.
- Ali, kochanie, wiesz, że nie mogę. Bo bym się przeziębiła.
- A tak w ogóle to kawalerze jest moja kobieta więc mi jej nie podrywaj.- Zaśmiał się Zayn.
- Kochasz ją?- Spytał maluch.
- Bardzo.- Zayn spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Ja też.- Maluch też się uśmiechnął tylko tak jakoś inaczej.
- I ja też was kocham chłopcy. Bardzo, bardzo mocno.- Pomogłam Zaynowi umyć malucha i zaraz ubrałam go w piżamkę.

- Śpij już kochanie.- Ucałowałam go w nosek i uśmiechnął się. Przytulił jakąś zniszczoną zabawkę i leżał.
- A co to za pies?- Spytał Zayn patrząc na pluszaka.
- Nie wiem.- Odpowiedział.
- Znalazł go kiedyś. Miał ładnego słonika ale ktoś go ukradł.
- Oh, przykro mi. A lubisz tego psa?- Ali pokręcił głową.
- Przyjdziecie jutro?
- Ali, jutro masz spotkanie z tym państwem, o którym ci mówiłam. Musisz być grzeczny.
- Czy oni zabiorą mnie?
- Nie wiem słonko. Naprawdę nie wiem.- Odpowiedziałam smutno.
- A chciałbyś jechać?- Spytał Zayn. Ali znów zaprzeczył główką.- A gdzie chciałbyś mieszkać?
- Tak najbardziej?
- Tak najbardziej.
- Z [t.i]. I z tobą też. Jesteś super.
- och. Ty też jesteś.- Zayn pogłaskał go po czole.- Śpij już kumplu, śpij. Jutro też jest dzień.- Po niecałych dziesięciu minutach bajki, którą czytał mu Zayn chłopiec zasnął. Było późno więc zebraliśmy się do domu.
Szliśmy ulicą trzymając się za rękę milcząc. Zayn co trochę rzucał jakieś pojedyncze słowa jednak nie byłam w nastroju by na nie odpowiadać.

- Fajny dzieciak.- Powiedział kiedy dotarliśmy do domu.
- Jest taki kochany...
- Tak. Wiesz... Może jutro skoczymy do sklepu i kupimy mu kilka zabawek?
- Ucieszy się.- Wzięłam błyskawiczny prysznic i pół godziny później leżałam w łóżku czytając jakieś tam wiadomości o potencjalnych rodzicach Ali'ego.
- Kochanie...- Zayn zabrał mi teczkę i odłożył ją na bok. Swoją dłoń oparł na moim udzie.
- Zayn, nie.- Odwróciłam się do niego plecami.
- O co chodzi? Przecież... Nie masz okresu ani dni płodnych...- Ciągnął jednak jego słowa wpadały mi jednym uchem a drugim wypadały.
- Czy ja zawsze muszę mieć ochotę?
- Nie. Ale to nie chodzi o ochotę, prawda?- Nie odpowiedziałam. Nie chciałam się pokłócić a zawsze kiedy w domu poruszany był temat Ali'ego kończyło się awanturą.- Boisz się.
- Oni go zabiorą...- Tak, ich papiery były świetne jednak byłam pewna, że gdzieś tkwi kruczek i jednego znalazłam.
- Myślisz, że szczęśliwszy byłby marnując sobie życie w tym bidulu?
- Nie musiałby go zmarnować. Jest mały i bardzo bystry...
- A ci ludzie... Co o nich myślisz?
- Myślę, że wcale nie potrzebują dziecka. Z tego co piszą zostawialiby swoje dziecko z niańką bo dużo pracują... On potrzebuję miłości...
- Wiesz, że nic z tym nie zrobisz.
- Nie oddam go byle komu.
- Nawet nie jest twój. Nie masz na to wpływu.
- Owszem, mam... Ja go wezmę. Adoptuje go.
- Rozmawialiśmy o tym. Poza tym. Myślisz, że byłoby mu tu lepiej?
- Tak.
- Ale on nie może tu zamieszkać. Nie mamy warunków.
- Więc po cholerę namawiasz mnie na dziecko? Bo co? On jest gorszy? Nie jest! Widziałeś jaki jest mądry i kochany. Lubi cię i mnie też. I ja go kocham. Nie rozumiesz tego. Matka porzuciła go zaraz po porodzie a ja od samego początku się nim opiekuje. Nie pozwalam na to, by stało się mu coś złego. I nie oddam go byle komu!- Krzyknęłam. Zayn zezłościł się. 

piątek, 24 stycznia 2014

CHŁOPCY -URLOP !!

Harry wczoraj w LA 


Zdjęcie: Harry na festiwalu filmowym. Utah 19.01.14









Liam wczoraj








Louis był wczoraj w podstawówce w Sheffield w South Yorkshire w ramach projektu charytatywnego










Niall obecnie jest w Londynie :d









piątek, 17 stycznia 2014

hej wszystkim dzisiaj troche informacji :D

OPERACJA NIALL'A

Niall napisał na swoim Twitterze, że przeszedł operację na kolano. Niektórzy fani zarzucają chłopakowi kłamstwo. Pisał, że jest w domu, gdy był w szpitalu. Nialler prosi o akceptację jego decyzji, ponieważ operacja była dla niego bardzo ważna i potrzebował prywatności.











Dupeczka ♥



Liam i Sophia na meczu koszykówki w Londynie :D 










Harry gdzieś tam hen daleko :D 


Zdjęcie: Alexa Chung wstawiła na IG zdjęcie z Harrym, 16.01.14



Zdjęcie: Harry jest nadal w Los Angeles.

16.01.14
https://pbs.twimg.com/media/BeJOJNQCAAAe1G_.jpg
https://pbs.twimg.com/media/BeJNkXCCEAAbk-_.jpg
https://pbs.twimg.com/media/BeJRhEZCQAAxL_d.jpg
https://pbs.twimg.com/media/BeJRpnNCUAAc4lh.png









Tort i babeczki Zayna'a














czwartek, 16 stycznia 2014

Imagin Niall :)

Siemano :D Ostatnio mam mało czasu na bloga same sprawdziany przed feriami no ale JUTRO FERIE więc będę systematycznie dodawała notki z informacjami o chłopcach  a na teraz macie Imagina z Niall'em  kilka  NIE JEST MÓJ ale mi się spodobał więc udostępniam :D


 Kocham cię.- Szepnął ci do ucha przygryzając jego płatek. Złapał cię za biodra i pocałował czule. Trwaliście w pocałunku do momentu kiedy odepchnęłaś Chrisa. Dlaczego? Zobaczyłaś Nialla przypatrującego się wam ze zbolałą miną. Niall... Byliście naprawdę blisko. Wcześniej byliście parą a teraz... Zaczęłaś umawiać się z jego kuzynem. Wiedziałaś, że przez to Niall całkowicie znienawidził Chrisa ale twój chłopak upierał się... Może niekoniecznie powinniście tak się afiszować ze swoimi uczuciami w jego obecności. Bo... Niall nadal był dla ciebie cholernie ważny i nigdy nie chciałaś go ranić.
Niall... Chyba nadal nie zrozumial czemu to sie skonczylo. Po dwoch latach zwiazku lanowaliscie slub, wspolna przyszlosc.. Ale w pewnym momencie twojego zycia, zlym momencie, czulas, ze potrzebujesz kogos, kto zawsze bedzie obok. A Nialla nie bylo... Dlatego zerwalas. 
Nie jeden raz tlumaczylas mu, ze wlasnie to bylo powodem. On chyba nie wierzyl... 
Wasze spojrzenia spotkaly sie i Niall usmiechnal sie smutno momentalnie spuszczajac wzrok. Szybko odwrocil sie i ruszyl przed siebie niezdarnie zahaczajac o futryne. Zatoczyl sie i spusciwszy glowe w dol skrecil w prawo, gdzie znajdowala sie kuchnia. No tak...
- Kochanie przyniesiesz cos do picia?- Zwrocil sie do ciebie Chris.
- Jasne.- Odpowiedzialas niezbyt zadowolona faktem, ze chlopak kolejny raz sie toba wysluguje. Weszlas do kuchni pewna, ze znajdziesz tam Nialla, ktory zaraz zniknie unikajac cie. Ale nie. Wcale go tam nie bylo. 
- Zrob mi herbate! Tylko wiesz, ta co lubie!- Darl sie z salonu twoj obecny chlopak. Super... 
Siegnelas po dwa kubki ten Chrisa i Nialla, w ktorym juz przyzwyczailas sie pic. Wlozylas do nich po torebce herbaty i poslodzilas. Stalas i czekalas az woda zacznie wrzec. 
Bawilas sie jakims nieduzym scyzorykiem i w pewnej chwili, gdy wyjmowalas trzeci nozyk, zacielas sie nim w reke. Poczulas metaliczny zapach krwi, ktora zaraz trysnela z rany. Zrobilo ci sie slabo i nogi ci zmiekly. Probowalas podeprzec sie bezskutecznie na blacie i zupelnie przypadkowo zrzucilas oba kubki, ktore z brzekiem rozbily sie na twardej terakocie. 
Zdalas sobie sprawe, ze zaraz odlamki z ceramicznych kubkow powbijaja ci sie w cialo. Polecialas w dol. Czekalas na bol i huk. Jednak nie nastapil. Czulas na sobie zacisniete siln ramiona. Przyciagnelas glowe twojego wybawcy i nie uchylajac oczu ani na moment zlozylas na jego ustach pocalunek bedac pewna, ze to Christopher bohatersko wybawil cie z opresji.
Ale nie... Usta Chrisa byly miekkie, chlodne i jedwabiste. Te byly ich calkowitym przeciwienstwem szorstkie, poobgryzane i spierzchniete. Mimo tego nadal slodkie i gorace. Najslodsze usta jakie znalas... 
Odepchnelas od siebie gwaltownie bohatera, ktorym okazal sie Niall, nie Chris tak jak myslalas, w obawie, ze mozesz zostac przylapana w objeciach Niallera. Spojrzal tylko na okruchy kubkow.
- Tak bardzo przepraszam...- Wyszeptalas wiedzac, jak bardzo Niall przywiazany byl do swojego. Zawsze pil w nim kawe z rana. 
- Nie szkodzi, nie przejmuj sie. Naprawde.- Wyjal zmiotkeci szufelke spod zlewu, kucnal i zaczal zbierac wieksze kawalki. Dolaczylas do niego.
- Pokaleczysz sie.
- Niewazne.
- Pozwol mi to zrobic.- Prosil z troska. Nie dalas za wygrana. Faktycznie, skaleczylas sie ale lekko. Tuz przy ranie zrobionej nozykiem. 
Niall skonczyl i odlozyl szufelke na blat. Wyjal plastikowe pudelko po zelkach sluzace za apteczke. Wyjal z niej bandarz i gaziki nasiakniete spirytusem. 
- Zrobie to.- Powiedzialas zabierajac reke.
- Daj spokoj. Chodz.- Niall splukal twoja dlon pod strumieniem zimnej wody i wytarl kawalkiem recznika papierowego udartego z rolki stojacej na bambusowym stojaku. Kawal papieru zabarwil sie na czerwono. Jeszcze chwila a zwrocilabys obiad jednak opanowalas odruch wymiotny. Niall jak najszybciej mogl opatrywal twoje skaleczenia wiedzac jak reagujesz na krew...
Podczas gdy Niall zawiazywal koncowke bandarzu na twoim nadgarstku do kuchni wszedl Chris. Popatrzyl na was wzrokiem meza, ktory po powrocie z pracy zastaje swoja zone w lozku z obcym facetem. Chociaz... Niall wcale nie byl dla niego obcy a sytuacja nie byla w zadnym stopniu dwuznaczna. Dwojka, dobrze znajacych sie ludzi zartuje podczas opatrywania jednej z nich uszkodzonego nadgarstka.
- Co tu sie dzieje?!- Spytal z niczym nie uzasadniona wsciekloscia. 
- Nic takiego.- Powiedzial Niall z delikatnyn usmieszkiem, ktory nie zniknal jeszcze po zarcie, ktory opowiedzialas.
Po wejsciu Christophera atmosfera w pomieszczeniu zrobila sie ciezsza i gestrza... wrecz przytlaczajaca. Brunet spostrzegl szczatki jego kubka na szufelce.
- Co wyscie narobili?!- Spytal wsciekly.
- To ja... Skaleczylam sie i... zdarzyl sie wypadek.
- Najwyrazniej twoim starym zdarzyl sie wypadek niecale 18 lat temu!- Poczulas sie skrzywdzona a za razem zazenowana taka szczeniacka odzywka. Twoj chlopak... To chyba nienormalne, ze jest w stanie wyzwac swoja "ukochana" za glupi kubek. Chris nie przestawal ci ublizac. Niall zblizyl sie do ciebie i na tyle ile mogl probowal wspierac. Wkurzony bronil cie przed kuzynem niekiedy wrzeszczac a ty wtulilas sie pod jego pache nie myslac w tamtym momencie jak zostanie to odebrane przez Nialla czy Chrisa. 
- Oddam ci za ten pierdolony kubek ale przestan sie na nia wydzierac! Nie widzisz, ze jej przykro?! Przeciez przeprosila!
- Co mi po jej przeprosinach!? Zbila moj kubek! Nie ma takich duzo, to edycja limitowana!
- Moge ci zalatwic nawet pieprzony limitowany kubeczek z laleczka Barbie! Jestes zenujacy! Placzesz nad jakims durnym naczyniem jakbys mial 6 lat i nic nie obchodzi cie, ze twoja jedyna, ukochana dziewczyna placze. Jeszcze sie na nia wydzierasz!
- Haaa! A skad wiesz, ze jedyna?- Zabolalo. Bardzo. Zaszlochalas glosniej a dlonie zacisnelas na granatowym swetrze Nialla. Ten objal cie mocniej dodajac ci otuchy.- I co? Zazdroscisz, ze zorientowala sie jakim frajerem jestes i wybrala mnie? Uuu to przykre! Chyba sie rozplacze! Takie suczki lubia duze zabaweczki. Twoja musiala jej nie starczac slodziutki blondasku.- Wysmiewal Nialla jednak ten nie reagowal na obelgi pod jego adresem. Kiedy Christopher nazwal cie suczka wypuscil cie z objec i zaczal szarpac swojego kuzyna wymierzajac mu cios w twarz. 
Nie moglas zrobic nic lepszego niz wyjsc. Pobieglas w gore schodami i usiadlas na krzesle stojacym na balkonie. Lkalas wdychajac zimne, grudniowe powietrze. Zaraz uslyszalas rozsuwane drzwi i pomyslalas, ze to Niall. Nawet sie na to ucieszylas. Jakie wielkie bylo twoje rozczarowanie kiedy okazalo sie, ze po raz drugi pomylilas sie. 
- Zostaw mnie!- Krzyknelas do swojego chlopaka, ktory zakrwawionymi lapskami probowal cie dotknac.
- Przepraszam kortu. Nie chcialem tego mowic...- Tlumaczyl sie glupio jednak ty bylas przekonana, ze takich tesktow nie bierze sie z powietrza. 
- Ale powiedziales. Chris, daj mi spokoj..- Wstalas i odpychajac go weszlas do budynku. Zbieglas po schodach mijajac sie z Niallerem, ktory mial rozbita warge, rozciety luk brwiowy a z nosa saczyla mu sie krew. Jednak jego obrazenia wydawaly sie niczym w porownaniu z tymi, ktore szpecily twarz twojego... no wlasnie. Sama nie wiedzialas jak go nazywac...
Wyszlas z tego domu i usiadlas na zimnych plytkach, ktorymi wylozona byla weranda. Oparlas sie o barierke i zaczelas plakac. Uslyszalas skrzypniecie drzwi wejsciowych. Poczulas dlon na swoim ramieniu. Niall zsraz usiadl tuz obok ciebie tak, ze wasze nogi stykaly sie na calej dlugosci. 
- Nie placz.- Objal cie ramieniem. Krztusilas sie lzami. 
- Jja...- Przerwalas.- Nn.. Nigdy nie myslalam, ze on...- Slowa uwiezly ci w gardle. Zaczerpnelas kolejny chaust mroznego powietrza, co mialo potem bolesnie odbic sie na twoich drogach oddechowych. 
- On nie jest ciebie wart. Nie byl i nigdy nie bedzie. Czegokolwiek by nie robil.
- Nie mow tak...- Blagalas go. 
- Mowie prawde. Slyszalas jakie okropne rzeczy mowil na twoj temat... 
- Nie mowmy o tym.
- Nie siedzmy tu. Zaziebisz sie.- Niall poprosil, zebys weszla do srodka i ochlonela zanim wrocisz do domu. Zrobil dla was cos cieplego do picia i zaprosil cie do swojego pokoju probujac uniknac falszywych, niekoniecznie milych odzywek Chrisa na wasz temat.
- Nie rusz sie, prosze.- Usiadlas przed Niallem i staralas sie mokrymi chusteczkami scierac zaschnieta krew z jego twarzy.- To wszystko moja wina...- Znow poczulas jakies blokujace ci slowa cos w gardle. Probowalas jak moglas pozbyc sie tego. Na prozno. 
- Niczego nie zrobilas.- Powiedzial zatrzymujac na chwile twoja dlon. 
- Zrobilam.
- Niby co?
- Nie wiem... Doprowadzilam do tego. Kiedys... Dogadywaliscie sie. Pozniej zerwalam z toba calkiem...- "Bez powodu. Popelniajac najwiekszy blad w zyciu. Pozniej zaczelam umawiac sie z nim, zeby moc widziec cie za kazdym razem. Bo... Kocham cie."- Tak powiedzialabys gdybys miala odwage i gdyby gula z twojego przelyku zostala usunieta.
- Niewazne.- Uslyszalas zaraz szept, ktory nieswiadomie wyrwal ci sie z ust. Znow zaczelas wycierac jego twarz. Usmiechal sie mimo, ze go bolalo. 
- Mozemy to naprawic..- Powiedzial niepewnie spogladajac ci w oczy. Dotknal twojego policzka.
- Niall.- Zaprotestowalas stracajac ja. Pragnelas tego tak bardzo jak on. Co jednak sklonilo cie do odmowy? Stojace przy szafie dwie, duze walizki. Tak... Wyjezdzal. I to nastepnego dnia. I to na miesiac! Nie moglas pozwolic na to... Nie chcialas znow cierpiec przez jego prace. Nie... 


Spedziliscie cudowny dzien we dwoje. Ogladaliscie filmy i jedliscie serowe chrupki. Czesto zpedzaliscie tak wieczory kiedy jeszcze byliscie razem. Odprezylas sie po dniu pelnym wrazen. Potrzebowalas tak odreagowac. Nie spodziewalas sie, ze bedziesz w stanie spedzac z nim jeszcze czas tak, jak z przyjacielem. Bez klotni. No i nie moglas... Szalenczo pragnelas by zamknal cie w swoich ramionach i nigdy juz nie wypuszczal. Zeby calowal tak dlugo, az wam obojgu zabrakloby tchu. Ale to tylko marzenie. Nie do urzeczywistnieni​a. Nigdy. Zepsulas to wszystko pol roku wstecz. 
- Pojde juz.- Powiedzialas kiedy Niall wycieral umorusane serowym proszkiem palce o jego luzne, siwe dresy. 
- Odprowadze cie.- Poderwal sie na rowne nogi z usmiechem. Przystalas na jego propozycje. Pozyczyl ci jedna z jego cieplych kurtek, bys nie zmarzla w swoim cieniutkim plaszczyku. 
Szliscie srodkiem ulicy bez obawy, ze zewszad moze nadjechac auto. Ta droga byla niemal nieuczeszczana. 
Slizgaliscie sie na podeszwach butow i smiejac sie "tanczyliscie" na lodzie. 

Staliscie przemarznieci przed furtka domu, w ktorym mieszkalas razem z rodzicsmi. Mimo, ze kazde z was bylo zmarzniete na kosc zadne nie chcialo powiedziec "dobranoc". W koncu zdecydowalas sie byc to ty.
- Niall, idz juz. Caly drzysz...- Dotknelas jego dretwej dloni.- Bede za toba tesknil.- Niesmialy usmiech zagoscil na jego nieustajaco drzacych wargsch. 
- Kiedy wracacie?
- Trzeciego wieczorem.
- Dobrze. Idz juz. Zmarzles i przeziebisz sie! Sio!- Niall odwrocil sie.- Ah. I.. Niall...- Odwrocil sie.- Ja tez bede tesknila.- Usmiechnal sie na pozegnanie i odszedl. 
Kiedy rozebralas sie w domu jego czerwona kurtke powiesilas na wieszaku i poszlas wprost do swojego pokoju ignorujac rodzicow ganiacych cie za pozny powrot do domu. 
Dwadziescia minut pozniej lezalas juz w swoim lozku ogladajac glupi teketurniej w telewizji. Twoj telefon lezal na poduszce kiedy zawibrowal chwycilas go jak tak szybko jak moglas. Odczytalas wiadomosc od Nialla.
"Dziekuje za dzis. Swietnie sie bawilem. Mam nadzieje, ze ty tez mimo wszystko. 
Kolorowych snow. :)"
Oczywiscie, ze swietnie sie bawilam. Tylko z toba to mozliwe Niall. Tylko z toba.. :) Spij dobrze."

Juz nie otrzymalas odpowiedzi wiec z myslami krazacymi dookola uroczego irlandczyka probowalas zasnac.

~ 22 dni pozniej. 


Przez ten niecaly miesiac nie mialas glowy do niczego. Ani do nauki, ani do wychodzenia gdziekolwiek. To wszystko bylo spowodowane w pewnej czesci plotkom, ktore glosily, ze rzekomo z Niallerem wrociliscie do siebie. To nie byla prawda. Przeciez... Niall niemal milczal przez caly ten czas jednak bylas wyrozumiala doskonale wiedzac jak wiele pracy chlonie taka trasa. Niall kiedys zabral cie w jedna i wiedzialas, ze to nie przelewki. Tego dnia mial wrocic. Wiedzialas kiedy, gdzie jednak nie wiedzialas czy to dobra decyzja, by przywitac go tam. 
Twoje watpliwosci zostaly rozwiane po otrzymaniu sms'a od Niallera, w ktorym napisal, ze chcialby zebys tam byla...

Kilka godzin pozniej ubrana w jaskrawa kurtke blondyna stalas wsrod tlumnie tloczacych sie nastolatek z pewnoscia czekajacych w odpowiednim terminalu na swoich idoli. Bylas jedna z nich. Niewatpliwie. 
Samolot wyladowal. Ludzie wychodzili i witali sie juz ze swoimi rodzinami. Ale nie oni... Wyszli dopiero po dwudziestu minutach i dziewczyny zaczely piszczec doprowadzajac cie do migreny. Podchodzilas blizej. W koncu, gdy zblizylas sie za bardzo dwaj ochroniarze zablokowali cie.
- Zostawcie ja! Ja ja kocham!- Wydarl sie Niall ile sil zaskakujac ciebie i wszystkie dziewczyny. Dwoch umiesnionych facetow pozwolilo ci wpasc w ramiona Nialla. Robiono wam zdjecia na potwierdzenie ale mieliscie to gdzies.
- Ale za toba tesknilem!- Obracal cie trzymajac w ramionach. W pewnej chwili przyjrzawszy sie twojej uradowanej twarzy pocalowal cie tak czule i namietnie jak wtedy w kuchni...
- Wroc do mnie.- Poprosil trzymajac twoja dlon.
- Jestes pewien?- Spytalas.
- Jak nigdy. Jesli sie zgadzasz, zamrugaj dwa razy.- Zasmial sie.
- Po co robic z tego taka tajna misje? Niall wroce do ciebie.
- Czekalem na to od siedmiu miesiecy..- Szepnal.
- Dopiero wtedy zerwalismy.- Sprostowalas.
- Wlasnie...



PATKA :D
via.http://onebandonedirection.blogspot.com/2013/02/108_9.html