środa, 29 stycznia 2014

Imagin Zayn cz 1

No to łapcie imagina będą dwie części :D
Imagin nie jest MÓJ :*


- Spokojnie Ali. Już do ciebie idę.- Podeszłam do łóżeczka i wzięłam trzylatka na ręce. Oplótł moją szyję małymi ramionkami.- Nie jesteś już śpiący?- Spytałam a maluch pokręcił przecząco głową.- Może... Ubierzemy się i pójdziemy na sanki? 
- Tak!- Krzyknął i wyszliśmy z pokoju. 
- Chcesz siusiu?- Spytałam kontrolnie ale mały powiedział że nie. 
Ubrałam go porządnie i założyłam swoją kurtkę. Ali szedł trzymając mnie malutką rączka i wzięliśmy z komórki zaniedbane sanki. Rozłożyłam na nich kocyk i posadziłam małego. 

Pół godziny później bawiliśmy się na górce. Ali cały czas był radosny co bardzo mnie cieszyło bo podobno swego czasu nie było z nim najlepiej. Usłyszałam dzwonek telefonu podczas gdy formowałam małą pigułę ze śniegu. Podałam ją maluchowi, zdjęłam rękawiczki i odebrałam.
- Hej kochanie.- Usłyszałam głos Zayna.- Kiedy wracasz?- Spytał.
- Jak położę Ali'ego spać. Teraz jesteśmy na sankach to może za jakieś trzy godziny. Może chwilę później.
- Ciągle siedzisz z tym dzieckiem.- Rzekł urażony.
- A nie mogę?- Spytałam poirytowana. Zayn doskonale wiedział jaka była sytuacja.
- Chodzi o to, że ja też potrzebuję twojej uwagi... Jestem małym chłopczykiem i powinnaś się mną zaopiekować...
- Nie mam teraz czasu.- Rozłączyłam się. Ali wpatrywał się we mnie swoimi czarnymi jak węgiel oczami. - A kto to?- Spytał.
- Zayn.
- Ten twój mąż?
- Nie jest moim mężem.
- Nie?- Spytał zdziwiony.
- Nie. Może kiedyś ci powiem jak to jest.
- A macie dzieci?- Drążył temat.
- Nie.
- A będziecie?
- Jeszcze się okaże.- Ali nie odezwał się już i ponownie rzucił się biegiem bym go goniła. Rzucił we mnie kilka razy śnieżkami i oddałam mu lekko. Przewrócił się i lecz nie zapłakał.
- Kochanie!- Podbiegłam do niego i otrzepałam go ze śniegu. Usiedliśmy na sankach.
 
- A kochasz mnie?- Spytał.
- Kocham.- Odparłam bez żadnych wątpliwości.
- A zabierzesz mnie kiedyś do siebie?
- Ali to... Sama nie wiem. Mówiłam, że to nie zależy tylko ode mnie.
- Szkoda. Chciałbym mieć taką mamę.- Powiedział i poczułam się okropnie. Dziękowałam Bogu gdy zobaczyłam nadchodzącego Zayna. Maluch pobiegł do niego a mój narzeczony mimo tego, że w jednej ręce trzymał trzy kubki i torbę wziął malucha na drugą.
Siedziałam wpatrzona w śnieg zasłaniający ziemię kiedy to usłyszałam jego głos.
- Przepraszam [t.i]...- Powiedział i schylił się zaglądając mi w oczy.
- Nie szkodzi.- Powiedziałam i wstałam. Pocałowaliśmy się.
- Ulepimy bałwana? Co myślisz Ali?- Spytał. Chłopczyk ochoczo pokiwał głową i zaraz był zwarty i gotowy.- Ale najpierw... Napijemy się czekolady.- Zayn podał mam kubki i asekurował jedną ręką ten, który trzymał Ali. W milczeniu piliśmy gorący napój.

- Zayn, wracajmy już...- Powiedziałam kilka minut po dwudziestej.
- Pewnie. Tylko zrobię wam tu zdjęcie.- ustawiliśmy się z Ali'm przy bałwanie i zrobił nam zdjęcie.
Kilka minut później wróciliśmy już do ośrodka.
- Ale masz zimne stopy!- Zayn połaskotał chłopca po małych stopach a ten zaśmiał się głośno.- Czas na kompiel!- Zayn szybko włożył małego chłopca do wanny i zaczął go ochlapywać ciepłą wodą z bombelkami. Maluch śmiał się.
- Wykompiesz się ze mną?- Spytał mnie Ali.
- Ali, kochanie, wiesz, że nie mogę. Bo bym się przeziębiła.
- A tak w ogóle to kawalerze jest moja kobieta więc mi jej nie podrywaj.- Zaśmiał się Zayn.
- Kochasz ją?- Spytał maluch.
- Bardzo.- Zayn spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Ja też.- Maluch też się uśmiechnął tylko tak jakoś inaczej.
- I ja też was kocham chłopcy. Bardzo, bardzo mocno.- Pomogłam Zaynowi umyć malucha i zaraz ubrałam go w piżamkę.

- Śpij już kochanie.- Ucałowałam go w nosek i uśmiechnął się. Przytulił jakąś zniszczoną zabawkę i leżał.
- A co to za pies?- Spytał Zayn patrząc na pluszaka.
- Nie wiem.- Odpowiedział.
- Znalazł go kiedyś. Miał ładnego słonika ale ktoś go ukradł.
- Oh, przykro mi. A lubisz tego psa?- Ali pokręcił głową.
- Przyjdziecie jutro?
- Ali, jutro masz spotkanie z tym państwem, o którym ci mówiłam. Musisz być grzeczny.
- Czy oni zabiorą mnie?
- Nie wiem słonko. Naprawdę nie wiem.- Odpowiedziałam smutno.
- A chciałbyś jechać?- Spytał Zayn. Ali znów zaprzeczył główką.- A gdzie chciałbyś mieszkać?
- Tak najbardziej?
- Tak najbardziej.
- Z [t.i]. I z tobą też. Jesteś super.
- och. Ty też jesteś.- Zayn pogłaskał go po czole.- Śpij już kumplu, śpij. Jutro też jest dzień.- Po niecałych dziesięciu minutach bajki, którą czytał mu Zayn chłopiec zasnął. Było późno więc zebraliśmy się do domu.
Szliśmy ulicą trzymając się za rękę milcząc. Zayn co trochę rzucał jakieś pojedyncze słowa jednak nie byłam w nastroju by na nie odpowiadać.

- Fajny dzieciak.- Powiedział kiedy dotarliśmy do domu.
- Jest taki kochany...
- Tak. Wiesz... Może jutro skoczymy do sklepu i kupimy mu kilka zabawek?
- Ucieszy się.- Wzięłam błyskawiczny prysznic i pół godziny później leżałam w łóżku czytając jakieś tam wiadomości o potencjalnych rodzicach Ali'ego.
- Kochanie...- Zayn zabrał mi teczkę i odłożył ją na bok. Swoją dłoń oparł na moim udzie.
- Zayn, nie.- Odwróciłam się do niego plecami.
- O co chodzi? Przecież... Nie masz okresu ani dni płodnych...- Ciągnął jednak jego słowa wpadały mi jednym uchem a drugim wypadały.
- Czy ja zawsze muszę mieć ochotę?
- Nie. Ale to nie chodzi o ochotę, prawda?- Nie odpowiedziałam. Nie chciałam się pokłócić a zawsze kiedy w domu poruszany był temat Ali'ego kończyło się awanturą.- Boisz się.
- Oni go zabiorą...- Tak, ich papiery były świetne jednak byłam pewna, że gdzieś tkwi kruczek i jednego znalazłam.
- Myślisz, że szczęśliwszy byłby marnując sobie życie w tym bidulu?
- Nie musiałby go zmarnować. Jest mały i bardzo bystry...
- A ci ludzie... Co o nich myślisz?
- Myślę, że wcale nie potrzebują dziecka. Z tego co piszą zostawialiby swoje dziecko z niańką bo dużo pracują... On potrzebuję miłości...
- Wiesz, że nic z tym nie zrobisz.
- Nie oddam go byle komu.
- Nawet nie jest twój. Nie masz na to wpływu.
- Owszem, mam... Ja go wezmę. Adoptuje go.
- Rozmawialiśmy o tym. Poza tym. Myślisz, że byłoby mu tu lepiej?
- Tak.
- Ale on nie może tu zamieszkać. Nie mamy warunków.
- Więc po cholerę namawiasz mnie na dziecko? Bo co? On jest gorszy? Nie jest! Widziałeś jaki jest mądry i kochany. Lubi cię i mnie też. I ja go kocham. Nie rozumiesz tego. Matka porzuciła go zaraz po porodzie a ja od samego początku się nim opiekuje. Nie pozwalam na to, by stało się mu coś złego. I nie oddam go byle komu!- Krzyknęłam. Zayn zezłościł się. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz