niedziela, 5 stycznia 2014

Imagin Zayn :D


No witam kochane :D Macie imagina z Zayn'em :D
NIE JEST MÓJ ALE UWAŻAM ŻE FAJNY WIĘC GO TUTAJ UDOSTĘPNIAM :D
Komentujcie :D 


 Co cię tak od rana wzięło na sprzątanie?- Spytałam zaciekawiona. Tak... Zayn od samego rana zapieprzał po domu i sprzątał.
- Bo wiesz... Moja mama przyjeżdża na jakiś czas i miałem nadzieję, że może mogłaby z nami...
- Nie! Boże, Zayn! Nawet nie kończ.- Spanikowana lustrowałaś jego posmutniałą twarz.
- Tylko tydzień... Nie chcę, żeby mieszkała w jakimś hotelu...
- Ale...
- Proszę. Tylko raz...- Uklęknął przed kanapą i chwycił moją dłoń. Spojrzał błagalnie w moje oczy.
- Dobrze Zayn ale... na przyszłość proszę, uświadamiaj mnie o tym trochę wcześniej.
- Dobrze. Przepraszam. To ja... Pojadę po nią.
- Teraz?
- No tak... To dość nagła sytuacja...- Wykręcał się.
- Ugotuję jakąś zupę.
- Jesteś cudowna!- Ucałował mnie w policzek. Założył kurtkę, chwycił kluczyki i wyszedł. 
Od razu zabrałam się za sprzątanie. W domu musiał być błysk na przyjazd Trishy. 
Niby jest w porządku. Ale... strasznie się mnie czepia. Nie mam zielonego pojęcia czemu ale do wszystkiego ma jakieś obiekcje...

- Kochanie jesteśmy!- Krzyknął Zayn kiedy po dwóch godzinach na wreszcie się pojawili.
- Czemu tak długo?- Spytałam z ulgą. 
- Czy Zayn musi ci się ze wszystkiego tłumaczyć?- Spytała zgryźliwie ciemnowłosa kobieta.
- Byliśmy na zakupach.- Zayn po rozebraniu kurtki chwycił dwie duże torby i dźwignął je. 

- Czy [T/I] nie może ci pomóc? Przedźwigasz się kochanie...- Spojrzała na mnie piorunująco a ja robiłam się coraz bardziej wściekła. 
Zayn powiedział coś w stylu "przecież sobie poradzę" i wniósł zakupy do kuchni i ustawił torby na blacie. 
- Proszę mi to dać...- Wzięłam jej płaszcz, szalik, czapkę i rękawiczki i wszystko starannie ułożyłam. 
- Weźmiesz moje walizki na górę?- Spytała.
- Zrobię to.- Zaoferował Zayn i wziął dwie czerwone walizki w dłonie.
- Poradziłaby sobie.
- Jednak wolę zrobić to ja.
- A ona co? Kaleka czy w ciąży?
- Mamo. [T/I] nie jest ani kaleką ani w ciąży ale nie chcę, żeby dźwigała. Zwłaszcza po schodach...

Zayn na chwilę zniknął na gorze a ja przeprosiłam kobietę i poszłam do kuchni ocenić zupę.
- Te zakupy tylko tak stoją i stoją. Zróbże coś z nimi.- Kolejny powód do przyczepienia się i kolejny raz Zayn zjawił się w najodpowiedniejs​zym momencie. Rozpakowywaliśmy​ zakupy we dwoje.- Usiądź kochanie. [T/I] to zrobi sama. Przecież i tak nic nie robi.- Rzuciła Trisha wkładając w to tyle jadu, ile było możliwe. Spojrzałam na Zayna rozwścieczona a on tylko ujął moją dłoń i pocałował w usta co spotkało się z jękiem dezaprobaty ze strony naszej towarzyszki. Skończyliśmy układanie zakupów i doprawiałam zupę. 
- Napijecie się kawy albo herbaty?- Spytał mój narzeczony. - Może [T/I] nam zrobi?
- Przecież się nie rozdwoję.- Syknęłam w końcu.
- Mówiłaś coś?- Spytała zgryźliwie.
- Mówiłam, że ta od Zayna i tak będzie pani smakować o wiele bardziej.- Odpowuedziałam z wymuszoną uprzejmością.- Spróbujesz?- Spytałam Zayna podając mu łyżkę.
- Pewnie.- Wziął i nabrał zupy.- Pyszna.- Złapał mnie za biodra i troche teatralnie wpił się w moje wargi. 
- Ooo [T/I]... Tak patrzę, i widzę, że przybrałaś trochę w bioderkach.
- Nie wydaje mi się...- Rzucił Zayn. 
- Obróć się.- Zakomenderowała.​ Zrobiłam to bardzo niechętnie.
- Chociaż nie będziesz miała żadnych problemów z rodzeniem dzieci..- Jej kąśliwe uwagi na temat mojej figury, czy rzekomo brudnego żyrandolu puszczałam mimo uszu aż do obiadu.
Kiedy zasiedliśmy w trójkę przy stole w kuchni zaczęłam uprzejmą pogawędke.
- Jak podróż?- Spytałam Zayna.
- Ślisko. Śnieg troche sypie ale... 
- Ale mój synuś jest wspaniałym kierowcą i jechał bardzo ostrożnie.
- Nie wątpie.- Rzuciłam i wbiłam wzrok w tależ z zupą.
- Trochę mało treściwa ta zupa.- Kolejny powód by się czepnąć.
- Po pierwsze to niestety miałam tylko tyle makaronu. Dodatkowo Zayn nie lubi gęstego.
- Aj tam nie lubi. W domu jadł aż mu się uszy trzęsły.- Uszczypnęła jego policzek a sam zainteresowany siedział cicho z lekkim, skierowanym w moją stronę pocieszającym grymasem. 
- Obie gotujecie cudownie. Zupy [T/I] są rzadsze ponieważ jadamy także drugie dania po jakimś czasie.
- No, jestem aż ciekawa.- Nie odzywałam się już ale gotowałam się w środku. Krew huczała mi w uszach i czułam jak drżą mi dłonie.
- Podasz mi soli, słonko?- Spytała z nadprogramową uprzejmością. Podałam jej solniczkę a kiedy widziałam jak pitrząsa nią nad moją zupa coś mnie trafia. Poderwałam się na krześle i niemal pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi nawet nie zapalając światła. Usiadłam na blacie przy umywalce i oparta o ścianę rozpłakałam się.
- Zaraz do ciebie wrócę mamuś.- Usłyszałam jego kroki. Żarówka zapaliła się a Zayn uchylił drzwi i przekradł się przez nie i zamknął na zamek. 
- Kotek...- Chwycił mnie za rękę i otarł łzy.- Przepraszam cię za nią. Naprawdę nie wiem czemu jest taka uszczypliwa...
- Zawsze taka jest. Tylko nigdy tego nie zauważasz. Robi wszystko, by mnie upokożyć.- Wytuliłam się w niego i zostawiałam mokre plamy na szczęście niewidoczne na jego czarnej koszuli. Oczywiście do czasu jak wyschną i sól z łez okaże się jedną, wielką, białą plamą na jego ramieniu. 
- Pokaż jej, że nie obchodzi cię to, co mówi. Nie udawaj nikogo. Jeśli ma cię polubić to tylko za to, jaka jesteś. A jesteś cudowna.- Zaciągnął pojedyńczy kosmyk moich włosów za ucho. Uniosłam lewy kącik moich ust w lekkim uśmiechu. 
- Kocham cię. Dziękuję ci, że mnie bronisz.
- Przecież jesteś moją myszką.
- Myszką?- Pokiwał głową i chusteczką osuszył moje łzy.
- Idziemy?- Spytał.
- Nie, jeszcze mam zapuchnięte oczy.
- Zamknij oczy.- Posłuchałam. Zayn podmuchał mi w powieki.
- Już.
- I to niby pomaga?
- No, zobacz tylko.- Spojrzałam w lustro. Faktycznie... Opuchlizna zeszła z moich oczu.
- Chodź.- Zayn chwycił mnie za rękę i wyszliśmy.
- Przepraszam panią, źle się poczułam.- Wytłumaczyłam swoją chwilową niedyspozycję.
- Jeśli tak jest na codzień to dziwię się, że jeszcze w ogóle oboje żyjecie. Pełno tu kurzu.- Uśmiechnęłam się tylko z przekąsem i dokończyłam zupę po czym Zayn powkładał naczynia do zmywarki. Z lodówki wyjęłam mięso. Umyłam je, pokroiłam i podsmażyłam po czym dodałam warzywa. Ugotowałam ryż i po dwóch kwadransach mogłam podawać. Trisha wszystko obserwowała i o dziwo do niczego się nie przyczepiła. Nawet podczas jedzenia nic jej nie przeszkodziło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz