wtorek, 31 grudnia 2013

Chciałybyście ostatnią część imagina z Niall'em dzisiaj czy jutro ? bo nw  czy dodać notke z informacjami czy imagin ? piszcie w komentarzach :D

                                                                            PATKA ♥

poniedziałek, 30 grudnia 2013

siemano dzióbki :*
I jak przygotowania do sylwestra TO JUŻ JUTRO :o a ja nadal nie przygotowana no ale cóż poradzić ogarnie się coś a wy jak spędzacie ostatni dzień roku ?



no to pytanko czyje butki są na zdjęciu ?
Boże jakie to słodkie :*


Bezpośredni odnośnik do obrazka

Liam, z synkiem Jamie'go, Dylanem.




Forbes potwierdza, że One Direction mogą mieć jedną z najlepiej zarabiających tras koncertowych w historii.  (w to akurat nie wątpię )

Forbes sugeruje, że przyszła światowa trasa koncertowa po stadionach - Where We Are 2014 może stać się najbardziej dochodową trasą w historii.

Boyband zagra wiele koncertów na całym świecie, Forbes obliczył, że w chwili obecnej na 65 ogłoszonych koncertach 1D mogą zarobić łącznie 314.600.000 dolarów.

Na podstawie tych danych trasa Where We Are staje się 8 od góry najlepszą trasą wszechczasów.

Trasa koncertowa U2 znajduje się na szczycie listy z zarobkiem 736.4 milionów dolarów, zaraz po nich są The Rolling Stones i Roger Waters.

http://www.pressparty.com/pg/newsdesk/OneDirection/view/99601/?isworld=y

Niall z famami :D


Ahh ten mistrz drugiego planu :)






http://1d-source.cba.pl/thumbnails.php?album=1136


Pezz i Zayn dzisiaj w zoo



Przez święta Pezz i rodzina Zayna były na zakupach :D












Jakbym siebie widziała :o 




LOL :o
Bezpośredni odnośnik do obrazka


Chciałabym wam złożyć wszystkiego co najlepsze w nowym nadchodzącym roku żeby był jeszcze lepszy od obecnego Szczęśliwego Nowego Roku :***  
Kocham was ♥




niedziela, 29 grudnia 2013

Imagin Niall :D


No to łapcie część 3 Imagina z Niall'em dziękuje za to że czytacie i cieszę się że sie spodobał :D 
Zapraszam do dalszych odwiedzin bloga i komentarzy :D 



To nie możliwe… to jest niemożliwe. – wyszeptał po chwili szeptając. 
- Ale Niall? Co jest nie możliwe? – nie mogłam uwierzyć w to co on mówi. 
Moje serce waliło jak oszalałe, a do oczu powoli napływały łzy. W życiu nie czekałam na nic w takim napięciu. Dałam powoli krok w jego stronę wyciągając dłoń, aby się do niego przytulić, ale te zrobił tylko kolejny krok w tył unikając mojego dotyku i raniąc mnie przy tym bardzo.
- Ja nie mogę mieć dzieci. Jestem bezpłodny Beth…
Mówiąc to dał kolejnych kilka kroków w tył, zapominając, że za nim stoi choinka.
- Uważaj! – krzyknęłam, zapominając na chwilę o tym co powiedział.
Ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić huk ogarnął cały pokój i już po sekundzie Niall leżał razem z choinką na podłodze, zaplątany w łańcuchy i otoczony potłuczonymi bombkami.
Zaczerpnęłam głośno powietrza zakrywając usta dłonią. To co się stało przeszło moje wyobrażenia.
Już po chwili Niall stał na równych nogach, a w jego oczach zamiast smutku znajdowała się złość. Sposób jaki na mnie patrzył był nie do opisania. Pogarda, złość, niedowierzanie…
„Jak to jest niepłodny? Czemu teraz mi to mówi? To czyje ja dziecko niby nosze?”
- Ty dziwko! – krzyknął pokazywać na mnie palcem.
Cofnęłam się kilka kroków, automatycznie kładąc rękę na brzuchu.
- Niall! – usłyszałam pogardliwy głos Maury, taty Nialla, Grega i Harrego.
- Z kim mnie zdradziłaś? No przyznaj się?! – krzyczał bez opamiętania, wymachując rękami w powietrzu.
A ja stałam tam nie wiedząc co mam zrobić. Nigdy, ale to przenigdy go nie zdradziłam. Od dwóch lat nie utrzymywałam kontaktów z innymi facetami. Byłam coraz bardziej zagubiona w tej całej nieziemskiej sytuacji, a moje nogi powoli robiły się jak wata.
- Elizabeth! No z kim mnie kurwa zdradziłaś?! – podszedł wściekły do mnie.
Mimo, iż wierzyłam, ze tego nie zrobi to bałam się, ze mnie uderzy, dlatego automatycznie skuliłam ramiona cofając się do tyłu.
- Z kim Niall… to Twoje dziecko – płakałam mówiąc – Przysięgam…
- Nie kłam mnie! – nigdy nie widziałam takiej wściekłości w jego oczach.
Stał tak przede mną wyzywając mnie dopóki nie podszedł do niego Greg i siłą nie wyprowadził na dwór. A ja patrzyłam jak znika szeptając w kółko.
- Nie zdradziłam cię, naprawdę to ty jesteś ojcem… - mimo, iż miałam medyczne zaprzeczenie.
Słyszałam tylko jakby pod wodą zrozpaczone głosy Maury i Denise… a potem moje ciało opadło bezwładnie w czyjeś ramiona.

Bez perspektywy.
- Popierdoliło Cię do końca?! – pewien wysoki i rosły brunet wykrzykiwał coś w twarz wściekłemu mężczyźnie, który cały czas chodził zdenerwowany w kółko – Jeszcze chwile, a byś ją pobił. Kobietę! Mało tego ciężarną! A jeszcze lepiej… Twoja narzeczoną idioto!
- Nie jest już moją narzeczoną… - głos młodszego był wyraźnie zachrypnięty.
- Słucham?! – zdziwienie wymalowało się na twarzy Grega, który chwile temu wyprowadził za kołnierz z domu swojego brata Nialla.
- Nie jest już moją narzeczoną… - Niall powtórzył pusto nawet nie patrząc na brata.
- Czy… ty to się dobrze czujesz? – Greg zwątpił przez chwilę w świat – Jeżeli ty od niej odejdziesz to ty zgnijesz. Widziałem jak na nią patrzysz, widziałem jak ona patrzy na ciebie. Wy świata poza sobą nie widzicie!
- To czemu mnie zdradziła?!
Na to pytanie ciężko było Gregowi odpowiedzieć, ale podświadomie wierzył, że to wszystko się jakoś lepiej rozwiąże. Nie mógł uwierzyć w to, że Beth mogłaby to zrobić. Tyle razy widział jak na Nialla patrzyła, jak się do niego uśmiechała, jak bardzo jej zależało.
- No nie wiem… - zaczął się jąkać. Wiedział, że musi ratować ten związek.
- No właśnie ja też nie… - odparł już spokojniejszym głosem Niall, siadając na mokrych schodach przed domem.
- Kurwa, kocham ją no! – krzyknął po niecałej minucie, czując że złość znowu nabudowuje się na jego sercu.
- Gdzie robiłeś te badania na tą.. bezpłodność? – zapytał Greg nieco skrępowany.
- W klinice… kiedyś byłem zrobić badania okresowe i jakoś przez przypadek przekierowali mnie tam. A wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim? – łzy zaczęły płynąć po jego policzkach.
- Hmmm?
- Że ja jej wcześniej bałem się powiedzieć. Dowiedziała się dopiero chwile temu.
- O mój boże… - wyrwało się niechcący starszemu. Przeczesał gorączkowo włosy na głowie, chcąc jakoś szybko to rozwiązać.
- Może się pomylili… - zaproponował nieśmiało, aby tylko uspokoić młodszego brata.
- Szczerze, w tym momencie to największe moje marzenie.
Niall czuł jak złość na nowo go ogarnia. Był zły na samego siebie, że nie mógł dać Beth tego czego tak bardzo pragnęła, że musiała iść do innego. Sam nie wiedział co robić.
- Wkurwia mnie to wszystko! – na powrót stanął i zaczął kopać schody prowadzące do domu.
Greg z bezradności zaczął wchodzić do domu i na odchodne rzucił.
- Przyjdź jak się uspokoisz… - po czym znikł w drzwiach domu. Niall słyszał dobiegające z środka niespokojne głosy. Wiedział, że z Beth nie jest dobrze, martwił się o nią. Wiedział jaka jest delikatna. Lecz wtedy złość wygrała i w zupełnej ciszy ruszył prosto przed siebie… wzdłuż drogi prowadzącej do ciemnego lasu.

Oczami Elizabeth.
Gdy otworzyłam oczy od razu przypomniałam sobie wszystko co zdarzyło się chwilę temu.
Wściekłe krzyki Nialla, wyzwiska…
„Niepotrzebnie to mówiłam…”
Po chwili uświadomiłam sobie, że leże w starym pokoju Nialla, w którym aktualnie mieliśmy nocować, a nade mną pochyla się zmartwiona Maura. Gdy zobaczyła, że moje oczy na powrót wypełniają się łzami od razu zaczęła głaskać mnie po głowie.
- Ciiiii…. – szeptała.
- Maura to naprawdę jego dziecko. Z resztą… ja… nie… wiem… Ale… jak go nie zdradziłam! – wybuchłam jeszcze większym płaczem.
- Wierzę ci… - szepnęła ze współczuciem.
- Naprawdę? – popatrzyłam na nia swoimi załzawionymi i pełnymi niedowierzania oczyma.
- Oczywiście słonko – nachyliła się i pocałowała mnie w czoło – Oczywiście…
Siedziałyśmy tak w ciszy, którą nieśmiało przerwałam.
- Gdzie on jest?
Od razu wiedziała o kogo mi chodzi.
- Nie wiem. Jak go Greg wywalił z domu półtorej godziny temu, tak się nie pokazał.
Moje myśli zaczęły układać czarne scenariusze. Ile? To gdzie on się tyle czasu podziewa?
- Ile? Ja muszę iść z nim porozmawiać… - zaczęłam się delikatnie podnosić, ale całe szczęście wszystko już było dobrze i w głowie też mi się już nie kręciło.
- Nie… Beth nie! – Maura próbowała mnie powstrzymać, gdy zaczęłam wychodzić z sypialki, a później zbiegać po schodach.
- Ja muszę z nim porozmawiać! Po prostu muszę… - nie czekając na nic wzięłam z wieszaka swój płaszcz, a w ręce złapałam kurtkę Nialla, przypominając sobie, że Greg wywalił go za drzwi w samej bluzce z długim rękawem.
Gdy wyszłam na dwór moje ciało otulił niesamowity ziąb i ciemność, której od dziecka nie lubiłam. Mimo lęków i delikatnego lodu na schodach ruszyłam powoli przed siebie, uważając aby się nie wywrócić.
- Niall? Niall! – wołałam po cichu idąc drogą, która odbiegała od posesji Haranów w stronę lasu.
Cholernie się bałam, ale wiedziałam , że muszę. A jeżeli coś mu się stało?
Gdy straciłam w pewnym momencie wiarę, ze go znajdę, a moje dłonie zaczęły robić się bardzo, bardzo zimne postanowiłam wrócić do ciepłego domu. Jedyne czego mi wtedy brakowało to przeziębienia. Gdy odwracałam się na pięcie, aby dać krok do przodu straciłam grunt pod nogami i czułam jak lecę do tyłu. Zamykając oczy pisnęłam i przygotowałam się na upadek. Jednak zamiast zimnej i twardej ziemi poczułam pod sobą czyjeś ramiona. ......

sobota, 28 grudnia 2013

Hej wszystkim dzisiaj dodam notke a 3 część imaginu z Niall'em będzie jutro :D


 No nareszcie jakieś zdj Louisa :D


a tu reszta 1D dzisiaj w londynie :D









Hahahhaha :D















Mały Theo ♥


Niall ostatnio na imprezie w Mullingari D:
















Rodzinna fotka musi być :)





Awww Lux :D



Sophia spędziła święta wraz z rodziną Liama :D





Hahah a jednak noszą te same ubrania :D



Bezpośredni odnośnik do obrazka



Hahahha :D
Bezpośredni odnośnik do obrazka



Wasze dziecko nie chce jeść marchewek. Lou postanawia jednak je do tego nakłonić.



Ty : Zayn jestem już w łóżku!
Zayn :


Ty : Zayn jestem już w łóżku!
Zayn :





 Obiad u rodziców Nialla.
Niall : I wtedy ona zaczęła robić coś takiego ..



Ty : Kiedyś chyba był normalnym dzieckiem ?... < spoglądasz na Maure >
Maura :



piątek, 27 grudnia 2013

Imagin Niall:D

No to druga część :D 


Moje zdrętwiałe ciało podniosło się zanim mój umysł zareagował. Huk i inne nienaturalne dźwięki szybko dotarły do moich uszu szybko mnie wybudzając. 
To co zobaczyłam przeszło moje wyobrażenia. Na drewnianej podłodze sypialki leżały drzwi, które zazwyczaj były przyczepione pionowo do futryny, a w progu stał zdyszany Niall.
Po paru minutach, gdy otrząsnęłam się z szoku, zrozumiałam, że mój ręcznik opadł bezwładnie odsłaniając prawie całe, moje ciało. Szybko zareagowałam wstawiając i wybiegając go garderoby. Oparłam się o chłodną ścianę, która przyjemnie chłodziła moje rozgrzane złością ciało. Po mojej skórze skakały iskierki złości, studzone przez smutek. Po chwili refleksji i wewnętrznego stonowania moich emocji, ubrałam się i wyszłam, a moje ciało na powrót zalała złość, gdy zobaczyłam Nialla w tej samej pozycji.
- Coś ty zrobił?! – wrzasnęłam.
- Zdjąłem drzwi z zawiasów… - odparł spokojnym tonem, jakby właśnie stwierdził, że niebo jest niebieskie.
„No co ty nie powiesz?” – miałam ochotę odburknąć – „Chyba widzę!”
- A odpowiesz mi dlaczego? – wewnętrznie wybrałam bardziej grzeczne zdanie. W sumie dalej go kochałam, więc nawet szczypta szacunku mu się należy. Mimo tego, co zrobił.
- Ponieważ się nie odzywałaś. Bałem się, że coś ci się stało. – jego głos dalej nie wyrażał żadnych emocji.
- Och. Teraz to się martwisz?! – moja złość powoli ustępowała ogromnemu smutkowi, wlewającemu się z mojego serca.
- Idź sobie do tej Twojej…. – nie chciało mi przejść to słowo przez gardło i gorące łzy zaczęły wypływać z moich policzków - …twojej nowej dziewczyny!
No co? Mogłam ją nazwać zdzirą, suką czy kimś tam, ale nie lubię nazywać tak ludzi. Kimkolwiek by ona nie była, nie zasługuje na to.
- Nie mam jej! – wykrzyczał i dał kilka kroków w moją stronę.
Nareszcie dzika furia wpełzła na jego twarz.
- A przez telefon to z koleżanką z pracy rozmawiałeś, tak ?! – krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam.
Złapałam rączkę od walizki i zaczęłam ją ciągnąć po podłodze omijając kawałki szkła, leżące drzwi, trochę gruzu i samego Nialla. Nawet na niego nie spojrzałam, po prostu nie mogłam. Bałam się, że jak to zrobię to jeszcze bardziej się rozkleję.
Wyszłam na korytarz i szybko uporałam się ze zniesieniem ciężkiego tobołu po schodach. Gdy byłam już w sieni i sięgałam po swój płaszcz, poczułam chłodną dłoń Nialla na moim ramieniu. Moja bluzka była dość cienka, dzięki czemu idealnie czułam impulsy przeskakujące pomiędzy naszymi ciałami.
Wraz z tym gestem coś we mnie zmiękło i pękło, a gromadząca się we mnie wściekłość odpłynęła za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Proszę daj mi się wytłumaczyć…
Uległam. Wiedziałam, że muszę dać mu szansę. Tak jak każdemu człowiekowi. Zawsze wyznawałam taką zasadę.
- Dobrze… - słowo nieśmiało wypłynęło z moich ust, jakbym się czegoś bała.
Rozluźniając się delikatnie odwiesiłam płaszcz do szafy.
- Może napijesz się herbaty? – gdy mówił, widziałam w jego oczach zakłopotanie.
- Nie. Chcę mieć to już za sobą i wyjść.
Usiedliśmy w salonie, pierwszy raz od bardzo dawna, tak daleko od siebie. Po chwili ciszy Niall zaczął.
- Słuchaj… to nie tak jak myślisz – „Ach, ten podstawowy tekst mężczyzn.” – Ja nikogo nie mam. Jesteś jedyna. Kocham cię.
Postanowiłam nie odzywać się i cierpliwie wysłuchać tego co ma mi do powiedzenia.
- Rozmawiałem z moją mamą. Słuchaj… moja mama jest ciężko chora…
Oddech mi uwiązł mi w gardle, a serce się zatrzymało. Nie… to niemożliwe.
„Jak to? Pani Horan?” Poczucie winy sparaliżowało moją dusze, myśli i ciało.
„Jak mogłabym być taka głupia?”
- Hmm… ma duży cholesterol, duże ciśnienie oraz problemy z wątrobą. Malo tego dochodzą do tego jeszcze nie wyjaśnione zawroty głowy… Sama mnie prosiła, żeby na razie ci nie mówił. Wiesz jaka ona jest. Lubi cię bardzo… nie chce, żebyś i ty się martwiła. A mi naprawdę było ciężko to przed tobą ukrywać…
Mimo, iż dalej byłam na niego ciut zła, to go rozumiałam i sama biłam się w głowę z własnej głupoty. Na pewno bardzo się martwił, a ja mu tylko dołożyłam trosk.
- Przepraszam… - wyszeptał kończąc swój monolog.
- Nie Niall. Nie… - potrząsnęłam głową – To ja cię przepraszam… kochanie… - zawahałam się – o ile mogę jeszcze tak do ciebie mówić.
Zdawałam sobie sprawę, że naprawdę mocno go zraniłam.
- Jasne, że możesz słoneczko – uśmiechnął się delikatnie patrząc mi w oczy.
- Przepraszam… - wyszeptałam jeszcze raz, gdy siadł koło mnie na kanapie.
- Nie masz za co… - jak zwykle zbyt łatwo szło mu wybaczanie.
Nie umiał się gniewać zbyt długo.
- Mam Niall. I to dobrze o tym wiesz…
Wtuliłam się w jego pierś zaciągając się jego zapachem. Schowałam twarz w jego koszulkę, dalej paląc się ze wstydu z powodu mojego wcześniejszego zachowania.
- Bardzo poważny jest stan Twojej mamy? – zapytałam naprawdę się martwiąc.
Uwielbiałam kobietę, która za niedługo miała zostać moją teściową, dlatego naprawdę zmartwiła mnie myśl o jej chorobie. Niall bardzo ją kochał – jak każde dziecko matkę i wiem jak bardzo się zamartwiał. A w związkach takich jak nasz… tak już jest, że to co dotyczy jednej osoby, chcąc czy nie przeniesie się także na tą drugą.
- Tragicznie nie jest, ale choroba to choroba. Musi brać dużo bardzo silnych leków… A najbardziej martwią mnie te zawroty głowy.
- Jeżeli już jesteśmy przy trudnych tematach… to… trzeba naprawić drzwi w sypialce – zaśmiałam się, chcąc ciut rozluźnić gęstą atmosferę.
Niespodziewanie odsunął się ode mnie, raniąc mnie tym bardzo.
- Co… co się stało ? – jąkałam się zszokowana.
„Czyżby chciał jednak odejść?”
- Nic… słuchaj. Chciałbym o czymś porozmawiać.
Czułam, że kolejne trudne dyskusje zbliżają się wielkimi krokami.
- Oczywiście kochanie… - postanowiłam jednak udawać, ze wszystko w porządku – A nie lepiej by było nam rozmawiać, gdybyś był tutaj obok koło mnie ?

- Dziękuję, że właśnie taka jesteś… - wyszeptał mi czule do ucha, a zaraz potem pocałował w czubek głowy. Uwielbiałam go za takie mile i czułe gesty. Naprawdę świetnie jest widzieć, że ktoś docenia to, że się starasz i widzi jak ci bardzo zależy.
- Chciałbym ustalić datę naszego ślubu… .
Zaskoczył mnie tym wszystkim. On nigdy nie ciągnął do ślubu, to zawsze ja napierałam, zaczynałam rozmowy, dyskutowałam i proponowałam. W pewnej sekundzie przyszło mi nawet do głowy, że to może przez stan zdrowia mamy Nialla.
- Oczywiście… - uśmiechnęłam się.
- Co powiesz na… 3 lutego ? – zapytał nieśmiało.
- Ale to już za dwa miesiące… - pomyślałam na głos.
Szczerze nie spodziewałam się, aż tak bliskiej daty. Zaczęłam węszyć w tym jakiś podstęp, dlatego, że nigdy o tym z własnej woli nie mówił.
- To mało czasu… - myślałam na głos.
- Ale przecież mówiłaś już nie raz, że sukienkę masz już swoją wymarzoną, wybraną… że już wiesz kogo pozapraszalibyśmy, że wiesz jak salę i kościół przystroić… - mówił bardzo szybko.
Na pierwszy rzut oka było widać, że jest czymś zdenerwowany. Postanowiłam wstępnie się zgodzić, ale to co się będzie działo to i tak czas pokaże.
- No dobrze kochanie. – uśmiechnęłam się promiennie, na co on odpowiedział tym samym.
Podniosłam swoją głowę do góry chcąc jak najszybciej napotkać jego malinowe usta. Całował mnie czule z pasją i jakimś ukrytym strachem , który dane było wyczuć tylko mi. Osobiście miałam nadzieję, że los nas obdarzy w nadchodzącym czasie większym szczęściem.

24 grudnia… wieczór.

Tak, w tym roku święta spędzaliśmy u rodziny Nialla, ponieważ w sumie to nie za bardzo nawet ja miałam zabrać Nialla.
- Nad czym tak myślisz? – zapytał Niall, kładąc swoją brodę na moim ramieniu.
Przez dość długi czas staliśmy w ciszy, a każde z nas myślało o czymś innym.
- A o… moich rodzicach. – zawsze mu wszystko mówiłam i chyba tylko dzięki temu jeszcze nie zwariowałam.
- Mmm… - nic nie mówiąc jeszcze bardziej owinął swoje długie ręce wokół mojej tali, mocniej mnie przytulając.
Właśnie w takiej pozycji zastała nas pani Maura, która weszła do jadalni z dużym pieczonym indykiem – tradycyjną potrawą świąteczną, i uśmiechnęła się do nas bardzo przyjaźnie. Ja czując się ciut skrępowana jej obecnością, wyplątałam się z uścisku Nialla.
- Pomóc w czymś proszę pani? – spytałam uprzejmie pamiętając, że dalej ma choroby z zawrotami głowy. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi i mój Horan szybkim krokiem pośpieszył, aby otworzyć. Bardzo cieszył się na te chwile spędzone z rodziną.
- Elizabeth Kate Hamliton … - moje polskie nazwisko zabrzmiało w jej ustach dość dziwnie. Powoli odwróciła się do mnie, podeszła i złapała mnie za dłonie patrząc głęboko w oczy.
- Ile razy mam ci mówić, żebyś do mnie mówiła po imieniu? Jestem Maura.
Przytuliłam ją mocno, kochałam ją i nawet nie wyobrażacie sobie jak mi było dobrze z tym, że mnie aż tak akceptuje.
- Dziękuję – wyszeptałam, a w kącikach moich oczów zebrały się malutkie łzy.
- Ale ej… nie płacz. Nie dziękuj. Czuj się dzisiaj jak u siebie w domu Beth.
- Dziękuję – ponownie wyszeptałam śmiejąc się delikatnie.
Podczas, gdy ustawiałyśmy gorącego indyka na środku stołu, Maura zaczęła opowiadać mi o wszystkich śmiesznych rzeczach, które przytrafiły się mojemu narzeczonemu. Gdy usłyszałam jak to pewnego razu moja przyszła teściowa znalazła go z głową w muszli sedesowej, ponieważ szukał toaletowych trolli, nie wytrzymałam i ze śmiechu musiałam, aż sobie usiąść. Mój brzuch już dawno bolał od śmiechu.
- Ej, co się dzieje? – do pokoju wpadł Niall z wystraszonym głosem, od razu klękając przy mnie. Szczerze rzeczywiście musiało to źle wyglądać, bo zwijałam się na krześle, ale jego reakcja jeszcze bardziej mnie rozśmieszyła. Ja już nawet się nie śmiałam głośno tylko trzęsłam się siedząc.
- Mamo, co jej jest? – prawie wykrzyczał Niall.
Zamiast odpowiedzi usłyszałam tylko głośny śmiech Maury.
Po kilku sekundach, byłam w stanie już podnieść głowę i pokazać, mu że jest wszystko w porządku. Mój uśmiech był od ucha do ucha, a po policzkach płynęły mi łzy… oczywiście ze śmiechu.
- Co się stało? – tym razem Niall spytał spokojnej i już z uśmiechem na ustach.
- Twoja mama opowiadała mi jak szukałeś trolli… toaletowych. – na nowo zaczęłam chichotać.
Niall obrzucił mamę krającym spojrzeniem.
- Jesteście niemożliwe. – udawał obrażonego – A co mamo, jak ona mnie teraz zostawi przez ciebie? No co? – zwrócił się bezpośrednio do niej.
- Nie zrobi tego. – Maura odpowiedziała, mu szybko posyłając mi pełne czułości spojrzenie – Idź pomóż Gregowi i Denise wnieść rzeczy na górę. Nie zapominaj, że oni zostają, aż do Nowego Roku.
- No już, już… - odburknął i szybko opuścił jadalnię.
Ja przez chwile siedziałam dochodząc do siebie i masując materiał swojej czarnej sukienki, aby spięte i bolące mięśnie brzucha się rozluźniły. Miałam też ciut inny powód… ale to później.
W pewnym momencie starsza kobieta podeszła do mnie i popatrzyła na mnie tym swoim dziwnym, nieodgadnionym wzrokiem.
- Od kiedy jesteś w ciąży?
Gdy zadała to pytanie moje oczy na początku zrobiły się jak spodki od filiżanek, a potem serce zatrzymało mi się w miejscu. Automatycznie moja prawa ręka znalazła się na brzuchu w miejscu, gdzie spoczywał mój skarb. Oczywiście jeszcze nic nie było widać. Zapomniałam oddychać zastanawiając się jak… skąd ona wiedziała.
W tamtym momencie, nie było dla mnie logicznych możliwości, ponieważ test miałam bardzo dobrze schowany, nikt nie wiedział o mojej wizycie u lekarza, nikomu jeszcze nie mówiłam. Zachowywałam się jak, gdyby nigdy nic, więc jak ? Skąd Maura wie? Poczułam jak kręci mi się w głowie i szybko wzięłam głęboki wdech oraz zamknęłam oczy. Oparłam się o oparcie krzesła, żeby nie stracić równowagi i się nie wywrócić. Jeszcze tylko mi tego brakowało, żeby Niall się tak dowiedział.
A może już wie? Nie… bo inaczej by ze mną rozmawiał.
- Beth… spokojnie. Słyszysz? – poczułam jej dłoń na ramieniu – Już. Oddychaj spokojnie. Mam zadzwonić po karetkę? Zawołać Nialla? – panikowała.
- Nie. Nie… - nie chciałam, żeby go wołała. Miałam ciut inne plany, żeby mu to powiedzieć – Skąd…? Ty..? Jak..? – jąkałam się powoli dochodząc do siebie i otwierając oczy. Od razu napotkałam jej zmartwiony wzrok.
- Mam kochana kobiecy instynkt. Widziałam jak zachowujesz…
- To, aż tak bardzo widać? – przeraziłam się, nie chciałam, aby ktokolwiek jeszcze wiedział.
- Nie. Ja po prostu swoje wiem i swoje widzę. Sporo już przeszłam. – dalej kucała naprzeciw mnie trzymając moją drugą dłoń w swoich.
- Czy ktoś jeszcze wie? – mój głos był słaby, a moje skronie dalej dziwnie pulsowały.
- Nie słonko. To już Twoja sprawa, kto wie, a kto nie wie. Ja nie mam najmniejszego prawa, aby decydować o takich rzeczach.
- Dziękuję… - wyszeptałam i ponownie oparłam głowę o oparcie krzesła zamykając oczy.
- Niall też jeszcze nie wie… prawda? – zapytała z troską.
- Nie. Jeszcze nie i szczerze nie do końca wiem, jak mam mu to powiedzieć. Nie wiem, czy on teraz to dziecko będzie chciał. Ślub zaplanował na początek lutego… ale ja nie wiem czy do niego dojdzie.
Wiedziałam, że jej mogę powiedzieć o wszystkim, nawet jeżeli to jest wizja porzucenia jej syna.
- Zaraz tutaj wszyscy przyjdą i chyba nie chcesz, żeby znaleźli cię w takim stanie i tak się dowiedzieli.
Doskonale mnie znała i wiedziała, czego potrzebuję.
- Masz rację. No nie… - chciałam już wstać, ale Maura powstrzymała mnie troskliwym gestem.
- Nie tak szybko, spokojnie Beth – zaśmiała się – Możemy skończyć teraz naszą rozmowę teraz ?
Jej pytanie zaskoczyło mnie, ale pokiwałam nieśmiało głową, na znak zgody.
- Tylko jak? – popatrzyłam w kierunku, z którego słychać było liczne śmiechy i rozmowy nadchodzącej gromady. Ona ze zrozumieniem podążyła wzrokiem za moim i bez słów zrozumiała o co mi chodzi.
- Chodźmy do na górę. – uśmiechnęła się – Albo nie… ty nie możesz iść jeszcze, bo się wywalisz jeszcze i co będzie…
Rozbawił mnie dobór jej słów.
- Niall? Niall! Chodź tutaj szybko! – zaczęła wykrzykiwać.
Nie! Nie! – wołały moje myśli.
- Tak mamo? – po kilku sekundach do jadalni wpadł biegiem Niall.
- Beth się gorzej poczuła, weź ją zanieś na chwilę do pokoju. Niech się położy.
Mój narzeczony od razu popatrzył na mnie przestraszonym wzrokiem.
- Co ci się stało? – w jego oczach widziałam panikę, gdy delikatnie mnie podnosił.
- Nic. Twoja mama niepotrzebnie cyrk urządza. Mogłam iść sama. Po prostu zrobiło mi się słabo i mi się w głowie zakręciło. – wysłałam zimne spojrzenie kobicie, która szła zaraz za nami.
Dzięki temu, że dom Horanów był duży ominęliśmy resztę rodziny. Już po chwili leżałam na miękkiej pościeli, na ogromnym łóżku w pokoju, który był przeznaczony dla mnie i dla Nialla. Po drugiej stronie pokoju stała mała kanapa. Wiedziałam, że mamie Nialla było niezręcznie odnośnie jak tu na przenocować.
- Kochanie… na pewno to nic poważniejszego? – zapytał siadając na skraju łózka i patrząc mi w oczy. ?
- Tak, tak… - odnalazłam jego dłoń i pogłaskałam. Naprawdę dochodziłam już do siebie.
- Dobra. Wynocha na dół Niall. Ja z nią zostanę… - do gry weszła pani Horan.
- Nie musisz mamo. – posłał jej jeden z tych jego najsłodszych uśmiechów.
- Ale chcę, a z resztą ty z tatą musicie jeszcze sos przygotować. Jak co roku… - uśmiechnęła się do niego.
- Noooo dooobrze – zgodził się przeciągając „o” jak małe dziecko – Jak coś to wołajcie.
Posłał mi współczujące spojrzenie i wyszedł zamykając drzwi. Słyszałam jego głośnie kroki, które po pewnym momencie ucichły.
- A więc Maura… - zaczęłam chcąc mieć tą rozmowę jak najszybciej za sobą.
- Ciii…. – przerwała mi szybko przykładając sobie palec do ust.
Zdezorientowana patrzyłam jak podchodzi na palcach powoli do drzwi i łapie delikatnie za klamkę. Po paru sekundach całą swoją energią, gwałtownie otworzyła drzwi.
Po jej drugiej stronie stał Niall z uchem przyłożonym w miejscu, gdzie jeszcze chwile temu były drzwi.
- Niallerze Horan! Ile raz ja cię uczyłam, ze się nie podsłuchuje ? – kobieta zaczęła mówić podniesionym głosem z bardzo srogim tonem.
Skrzyżowała swoje drobne ręce na piersi patrząc na syna z pogardą. Niallowi natomiast mina zrzedła z każdą sekundą, a policzki szybko przybrały kolor buraka. Byłam jej niesamowicie wdzięczna, że odkryła, iż Niall nie poszedł tylko siedzi pod drzwiami. Czułabym się naprawdę podle gdyby się tak dowiedział.
- Kopnąć cię w tyłek? Przeproś i idź robić ten sos. Jeszcze chwile, a będziesz spał na ganku. – groziła mu, ale dobrze wiedziałam, że nigdy by tego nie zrobiła.
- Przepraszam mamo… i ciebie Beth. – popatrzył na mnie przepraszającym i czułym wzrokiem.
Ja kiwnęłam tylko na znak zrozumienia i uśmiechnęłam się. Już po chwili słyszałyśmy jak zbiega co dwa stopnie po schodach.
- Przepraszam Cię za niego. Zawsze łobuz z niego był. – uśmiechnęła się do mnie zamykając drzwi.
Już po chwili siedziała na skaju łózka, trzymając czule jedną z moich dłoni.
- Mów teraz kochanie co ci na serduszku leży.
- Ja nie wiem jak mu to powiedzieć… jak on na to wszystko zareaguje. Ciężko jest mieć jego za narzeczonego… - przyznałam szczerze.
- Źle cię traktuje? Szczerze Beth. Ja wiem, ze moje dzieci nie musza być idealne i najpewniej nie są.
- Nie, nie… - szybko zaprzeczyłam kręcąc głową – Jest świetny. Kocham go, ale on ma tyle zajęć. Wychodzi rano, przychodzi wieczorem, zmęczony, padnięty. Przychodzi, je obiad i usypia na dywanie przed kominkiem.
- Rozumiem cię kochanie… - naprawdę widziałam wsparcie w jej oczach.
- W którym jesteś miesiącu ciąży?
- W trzecim, ale wiem od niedawna. – spuściłam wzrok.
Nie ukrywam, krępują mnie takie tematy.
- Czemu uważasz, że może nie dojdzie do ślubu? – zapytała dziwnie smutnym głosem.
Wzięłam kilka głębszych wdechów i usiadłam koło niej.
- Bo ja nie wiem Maura, czy on zechce to dziecko, a na pewno go nie usunę…. – łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.
- Ciii… - kobieta przytuliła mnie jak małe dziecko – Może Niall jest jaki jest, ale trochę znam swojego syna. On Cię kocha Beth… i jestem pewna, że one będzie kochał to dziecko. Bo to Niall…
Po chwili moje łzy wyschły, a Maura zaproponowała, aby już zejść na dół i rozpocząć wieczerzę.
Na dole przywitał mnie tłum roześmianych oczu co pozwoliło mi zapomnieć o wszystkich innych zmartwieniach. Oprócz rodziców i brata Nialla pojawił się dobry przyjaciel rodziny – Harry. Tak się składało, że on sam nie miał spędzić z kim wigilii, dlatego przyjął zaproszenie Nialla. Wieczerza była przepyszna i przebiegła w pięknej atmosferze.
***
Po kolacji siedliśmy w salonie i zaczęło się wielkie odpakowywanie prezentów, a gdy każdy już podziękował i pobawił się swoim nowym nabytkiem siedzieliśmy wspólnie przy kominku obok kominka. Z głośników w tle leciała delikatna, subtelna muzyka świąteczna, gdy Niall „porwał” mnie do tańca. Kołysaliśmy się w rytm wolnej piosenki, gdy niepewnie spojrzałam na Maurę z cichym pytaniem w wzroku. Ta rozumiejąc mnie do razu, uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
Pokrzepiona oderwałam się od Nialla i głośno zaczęłam.
- Słuchajcie… mam wam coś do oznajmienia, a Tobie w szczególności Niall… - odwróciłam się do niego twarzą i splotłam nasze palce. Przykułam tym uwagę wszystkich obecnych, nawet rozbrykane dzieci na chwilkę się zatrzymały patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Jestem w ciąży… - powiedziałam nie śmiało uśmiechając się.
Szczerze, gdybym wcześniej wiedziała, że zdarzy się coś takiego nie odważyłabym cię pisnąć nawet słówka.
Wszscy zaczęli wiwatować, klaskać, śmiać się i wiwatować… tylko jeden, jedyny Niall stał i tempo się na mnie patrzył. Nie widziałam co mam robić i jak reagować. Myślałam, że może po prostu potrzebuje czasu, ażeby przyswoić tą informację.
Jednak nie spodziewałam się tego, co zrobił. Puścił moje dłonie cofając się o krok. Na taki jego gest w pokoju zapadła cisza i wszystkie oczy były skierowane na niego.........



P.S przypominam imagin nie jest mój :D piszcie czy chcecie następną część :D 

środa, 25 grudnia 2013

IMAGIN ! :D

To dziś imagin nw czy czytałyście może tak ale strasznie mi się spodobał :*

Niall


wychodząc z dużego wieżowca jednej z największych korporacji w Londynie ujrzałam miliony kropelek spadających wprost na tętniącą życiem metropolię. 
Zawsze dziwiło mnie to, że ludzie stworzyli tak niesamowitą magię w mieście, gdzie cały czas panuje słota. Każdemu człowiekowi Londyn kojarzy się ze potężną stolicą biało-niebiesko-czerwonego królestwa, a tak naprawdę, mimo wielu pięknych miejsc, zabytków, niesamowitych ludzi i klimatu społecznego było to szare, zimne miasto, pełne śpieszących się wiecznie ludzi. Czas żył tutaj dla każdego innym życiem – w zależności kto kim był i jak do życia się nastawiał.
Z drugiej strony po cichu cieszyłam się z deszczu, ponieważ żaden natrętny reporter z aparatem czy papparazzi nie czekał na mnie na schodach. Miałam dość ciągłego zgiełku wokół mojej osoby, tylko dlatego, że jestem narzeczoną Nialla Horana. Wierzcie mi, że wolałam pozostać mniej sławną dziennikarką, ale mieć więcej swojej prywatności i przestrzeni osobistej.
Rozkładając swój duży, czarny parasol dopinałam jeszcze ostatnie guziczki mojego ukochanego płaszczyku przed kolano. Schodząc po schodach starałam się również jak najciaśniej owinąć swój szal wokół szyi, ponieważ pogoda naprawdę ostatnio pokazywała swoje negatywne możliwości.
W sumie – cóż się dziwić? Był początek grudnia, czyli wszystkie znaki na niebie i ziemi „zapowiadały” śnieg i co się z tym wiąże – Święta Bożego Narodzenia.
Delikatny zmierzch zaczął zakradać się w ulice Londynu, gdy wracałam powoli do domu, dalej skryta pod parasolem. Analizowałam po kolei czy wszystkie prezenty już kupiłam i czy, aby na pewno dobrze je wybrałam.
Tak. Byłam osobą, która zawsze kochała mieć zrobione wszystko wcześniej, a nienawidziła biegać za czymś na ostatnią chwilę.
Niestety ja nie za bardzo kogo miałam obdarowywać prezentami, dlatego zanim nie poznałam Nialla wręcz nie znosiłam tych świąt. W wigilię i pozostałe świąteczne dni zakopywałam się w kocu, w moim pokoju na strychu u babci i płakałam w poduszkę.
Dlaczego? Bo od kilku lat spędzałam te święta tylko z babcią, ponieważ moi rodzice i dwójka rodzeństwa zginęli w wypadku samochodowym i na całym świecie została mi tylko babcia. Obwiniałam się wielokrotnie myśląc, że również ja albo tylko ja powinnam być w tym samochodzie. I mimo tego jak bardzo babcia się starała to i tak nigdy nie wychodziłam z łóżka w Boże Narodzenie. Siedziałam i wspominałam te wspólne wigilie…
Jedna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, gdy przekręcałam klucz w zamku naszego wspólnego domu. Babcia już wtedy nie żyła, umarła dwa lata temu, a ja w dniu jej śmierci poznałam Nialla.
Już od progu przywitał mnie ukochany zapach naszego domku, ale tak jak się spodziewałam nie dobiegały z niego żadne dźwięki. Powoli weszłam do korytarzu tupiąc obcasami o drewnianą podłogę.
- Niall?! – krzyknęłam na wszelki wypadek.
Tak jak myślałam, odpowiedziała mi głucha cisza.
- Pewnie jest na próbie z chłopakami, albo na jakimś świątecznym spotkaniu z fankami. – powiedziałam sama do siebie, aby uniknąć głuchej ciszy w swoim otoczeniu.
Odkąd zmarła moja rodzina nienawidziłam jej i kojarzyła mi się tylko ze smutkiem i z otaczającym mnie lękiem. Zaraz po tym jak rozebrałam się z wyjściowych ubrań podbiegłam do wieży i włączyłam jedną z moich ulubionych optymistycznych płyt.
Tańcząc i uśmiechając się do siebie poszłam do kuchni, aby przygotować coś do jedzenia, dla mojego pustego brzuszka i oczywiście też dla zmęczonego Nialla, który pewnie wróci późno zmęczony i głodny.
Po ukończeniu, a raczej tylko doprawieniu zaczętej rano zupy udałam się na strych, gdzie wspólnie stworzyliśmy zaraz na początku naszej znajomości „pokój relaksu”.
Na strych wchodziło się po drewnianych schodach, które skrzypiały pod wpływem nacisku stóp. Drewnianą podłogę pokrywały dwa ogromne, pomarańczowe dywany, które podawały chłodnemu pomieszczeniu cieplejszy wyraz. W rogach pokoju znajdowały się najróżniejsze przedmioty – nasze wspólne pamiątki lub pamiątki Nialla, które przywoził z różnych państw, w których był podczas trasy. Na ścianie po lewej stronie wisiała ogromna mapa świata, specjalnie wystylizowana tak, aby wyglądała na bardzo starą. Na przeciwległej ścianie rozciągało się ogromne okno, które sztucznie było wysunięte na dwór tworząc wykusz. Dzięki takiemu rozwiązaniu (było wielkie oraz nisko usytuowane) parapet był umieszony nisko oraz był długi i szeroki.
Na parapecie więc postanowiliśmy umieścić nietypową kanapę. Obiliśmy ściany oraz drewno poduchami, tak że utworzył się nasz niesamowity zakątek, gdzie obydwoje kochaliśmy przychodzić osobno i razem. Niesamowity jak dla nas wystrój, kwitował bujany fotel, stojący na środku jedno z dywanów, na którym leżało kilka, dokładnie złożonych kocyków.
Siadłam wygodnie na moim ukochanym miejscu i przykryłam się dokładnie kocem, który uprzednio wzięłam z bujanego fotela. W tle szybko włączyłam delikatną, jazzową muzykę.
To czego uprzednio nie opisałam to dość duża przestrzeń, którą często wykorzystywaliśmy do tańca lub wygłupów, oraz specjalny zestaw głośników i specjalna akustyka, która panowała w pomieszczeniu. W skrócie - odsłuch był niesamowity.
Siedząc tak patrzyłam na miliony kropelek, które uderzały o szybę, a następnie spływały rzekami po szybie, aż do rowku na dole okna.
Lubiłam patrzeć na deszcz mimo, że ogarniał mnie zawsze przy tym smutek i dziwna pustka.
Nie wiem jak długo siedziałam tam patrząc na świat za szkłem i słuchając spokojnej muzyki. Jednak, gdy się ocknęłam zauważyłam, że małe kropelki zamieniają się w płatki śniegu, powodując uśmiech na mojej twarzy.
- Hej kochanie! – dobiegł mnie donośny głos Nialla, zaraz po kłapnięciu drzwi dochodzących z dołu.
Wiedziałam, że nie muszę się odzywać, bo i tak mnie zaraz znajdzie. Nie myliłam się.
- Beth! Wiedziałem, że cię tutaj znajdę! – podbiegł do mnie Niall uśmiechając się szeroko.
Cieszyłam się, że miał mimo tego wszystkiego tak dużo energii i optymizmu.
- No hej kotku – wychyliłam twarz w stronę jego twarzy, wyciągając szyję niczym żyrafa.
Oczywiście mój ukochany poprawnie odczytał wysłany przeze mnie sygnał i złożył na moich ustach całusa na powitanie.
- Jak się czujesz? – zapytał z troską w głosie.
Uśmiechnęłam się najszerzej jak się tylko dało. Tak wiele radości i ciepła mi dawał swoją troską – czyli codziennością.
- Dobrze. Jadłeś już obiadek? – zapytałam, naturalnie wiedząc, że tego nie robił, bo od razu tutaj przybiegł.
- Nie… - pokiwał głową – A co dzisiaj jemy ? – zapytał ciut zaskoczonym głosem.
Wiedziałam, że dalej nie może się przyzwyczaić do tego, że wraca i na stole czeka na niego obiad, w domu jest posprzątane, a w kominku tli się ogień. Jego poprzednia dziewczyna… w delikatny sposób, można powiedzieć, że wykorzystywała go dla pieniędzy, sławy i zamieszania wokół siebie, gdy on wykańczał się psychicznie i fizycznie.
- Dzisiaj dla ciebie mam… rosołek.
Jego entuzjazm bardzo mi się spodobał, dzięki czemu szybkim krokiem doszliśmy do kuchni. Śmiejąc się sama do siebie nałożyłam mu talerz własnoręcznie robionego makaronu i zalałam złocistym rosołem, dokładając oczywiście gotowaną marchewkę na środek. Gdy postawiłam przed nim posiłek on uśmiechnął się w geście podziękowania, a ja wróciłam do kuchni, aby wlać również sobie.
Lubiłam, gdy razem jedliśmy. Miało to dużo wspólnego z ciepłem i zaufaniem.
Posiłek jak zawsze zaczęłam przeżegnaniem się, a potem delikatnym zamieszaniem łyżką w zupie. Uwielbiałam gotować i jeść rosół, przypominał mi Polskę i rodziców. Nasze wspólnie niedziele, gdy wszyscy siadaliśmy do stołu i śmialiśmy się.
Eh.. Powinnam sobie dzisiaj już dać spokój.
Po skończonym posiłku, który jak zawsze przebiegł w błogiej ciszy, Niall położył się plackiem na dywanie w salonie demonstrując swoje przejedzenie, co u niego rzadko się objawiało.
- Mmmm… Beth. Uwieeelbiam twój rosół. Mógłbym go jeść do końca życia. – stękał przejedzony z salonu, podczas gdy ja zmywałam naczynia.
- Obawiam się, że ten koniec w takim wypadku szybko by dla ciebie nadszedł! – odkrzyknęłam, co jednak bardziej przypominało śmiech.
Po kilkunastu minutach wyszłam z kuchni udając się do salonu, gdzie dalej leżał Niall.
- Kochanie, podnosimy się! – krzyknęłam u do ucha kładąc się jednocześnie na nim.
Wiedziałam, że uprzednio złapał krótką drzemkę.
- Weź mi daj się zdrzemnąć chwilkę… - mamrotał.
Wiedziałam, że jest bardzo zmęczony mimo, iż starał się tego nie okazywać, dlatego postanowiłam dać mu spokój. Nie wiedzieć czemu jego ulubionym miejscem do wieczornego czy popołudniowego spania był dywan. Sięgnęłam więc po koc, leżący na kanapie obok i okryłam nim siebie i Nialla, kładąc się przy tym koło niego. On (jeszcze przytomnie) otoczył mnie ramieniem i przyciągnął do siebie tak, że moja głowa opierała się o jego ramiona.
- Kocham Cię… - wyszeptałam, będąc pewna, że najprawdopodobniej tego nie słyszał.
Usypiałam patrząc na piękny ogień, który palił się w kominku naprzeciwko nas oraz na duży, biały puch spadający z nieba. Dla takich chwil jak tamta naprawdę warto żyć.
Obudził mnie jakiś ruch pod moim ciepłem. Otworzyłam delikatnie swoje ciężke powieki, widząc uśmiechającą się twarz Nialla, który patrzył na mnie z góry. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że on jest powodem tego budzącego mnie ruchu, a konkretniej po prostu niósł mnie do naszej sypialki.
- Mmmm… możesz mnie postawić. – zareagowałam szybko, w jednej sekundzie do końca się wybudzając.
- Ale po co… ja cię zaniosę do sypialni – bronił się Niall.
Nie wiedziałam, czy mam ustąpić czy nie, ale jednak po chwili się poddałam i pozwoliłam zanieść się do sypialni i ułożyć na pięknym, dużym małżeńskim łóżku.
- Ale… emm… kochanie, ja się nie wykąpałam. – odparłam zachrypniętym głosem.
- Pozwól, że ja się tym zajmę. – wyszeptał uwodzicielskim głosem obok mojego ucha.
Podstępnie się uśmiechając wyszedł z pokoju zostawiając mnie rozkojarzoną i zaspaną. Ostatnio mogłabym jeść i spać… jeść i spać. I tak w kółko.
Po kilkunastu minutach, podczas których dryfowałam pomiędzy jawą, a snem, do pokoju po cichutku, na paluszkach wszedł Niall.
- Elizabeth Kate Hamliton… mam dla ciebie niespodziankę. – drażnił się ze mną gilgotając mnie moimi włosami po policzkach. Zrezygnowana powoli się podniosłam i udałam za nim do łazienki. Wiedziałam, że miał w planach przygotować mi kąpiel, ale to co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania.
Jednym źródłem światła w naszej dość dużej łazience były świece porozstawiane po całym pomieszczeniu. Stały na półce nad dużą wanną napełnioną wodą, po której pływała piana i płatki róż, stały na zlewie, na podłodze w rogach oraz dookoła wanny. Żółte płomienie powodowały, że nasza łazienka stawała się jeszcze przytulniejsza i cieplejsza.
Po kilku chwilach, gdy podziwiałam utrzymane w brązach pomieszczenie do mojego nosa doleciał zapach tak uwielbianych przeze mnie róży i wanilii. Oj Horanek zawsze wiedział jak mnie wzruszyć, ale jednocześnie zrelaksować. Bardzo dużo wiedział o mnie, nawet o tych najmilejszych szczegółach. W tle leciała miła, spokojna muzyka podkreślająca niesamowity klimat.
Spostrzegając, że już od kilku minut stoję i patrzę się na tą niespodziankę odwróciłam się w stronę rozpromienionego Nialla.
- Ojej… nie trzeba było słonko. – podziękowałam rozczulonym głosem.
Przytuliłam się do niego, a potem złożyłam na jego ustach pocałunek pełen wdzięczności.
- Zostawię Cię teraz samą. Należy ci się chwila spokoju tylko dla siebie.
Patrząc na mnie z delikatnością zamknął drzwi łazienki.
Cała moja dusza krzyczała, żeby został i wykąpał się ze mną, tak jak zazwyczaj, ale postanowiłam już go nie wołać, skoro sam przygotował do tylko dla mnie. Szybko pozbyłam się ubrań i zanurzyłam się w prawie parzącej wodzie, takiej jak uwielbiam. Moim skołowanym myślą towarzyszyły tylko płomienie oraz przepiękny zapach unoszący się w powietrzu. Przez kilka chwil bawiłam się piana pływającą i gilgoczącą moją skórę.
Dam sobie głowę uciąć, że moja kąpiel wyglądała jak z jakiegoś niesamowicie romantycznego filmu.
Wszystko było tak perfekcyjne, że aż prawie niemożliwe.
Gdy woda zaczęła robić się chłodna wstałam i opłukałam z piany, która nagromadziła się na moim ciele. Owijając w ręcznik, wyszłam z łazienki i na palcach poszłam do sypialni, aby zminimalizować kontakt moich bosych stóp z chłodną podłogą.
Zatrzymałam się na chwilę przy progu i ujrzałam stojącego do mnie tyłem Nialla. Jedną ręką trzymał telefon tuż przy uchu, a drugą dłoń schował niedbale w kieszeń spodni. Patrząc się w okno rozmawiał z kimś nerwowo.
Wiem, że nie ładnie jest podsłuchiwać, ale ja nie miałam zamiaru nawet tego robić. Po prostu stałam tam i czekałam, aż skończy rozmawiać. No, przecież nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic – tak bynajmniej myślałam do tamtego momentu.
- Tak, spokojnie. Teraz się kąpie, na pewno się nie dowie. – odparł zdenerwowanym głosem, a ja zorientowałam się, że mówi o mnie. Tylko o czym miałam się nie dowiedzieć ?
- Tak, tak – dalej niezręcznie potakiwał, a potem długo milczał. Moja wyobraźnia płatała mi figle, a ja walczyłam z ciekawością i ze strachem jednocześnie.
– Tak. Ja muszę kończyć. Do zobaczenia jutro… Ja też cię kocham. Buziaki. Pa.
Ostatnia jego sentencja zaskoczyła mnie na tyle, że nawet nie wiedziałam kiedy głośno oparłam się o ścianę, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
„Czyli to wszystko tak wygląda. Bo przecież, gdyby w moim życiu coś było piękne… Eh, to nie możliwe.”
Sama siebie obwiniałam, że mu zaufałam i go pokochałam.
- Beth? Jezu! Ty wszystko słyszałaś? – Niall podbiegł do mnie spanikowany.
„Nie, oczywiście, że nie Niall. Siedzę na podłodze i płaczę, bo zobaczyłam ślicznego kotka.” – miałam ochotę wykrzyczeć, ale zamiast tego po prostu wstałam i udałam się do naszej sypialni zamykając drzwi na klucz ignorując swojego BYŁEGO narzeczonego.
- Beth! To nie tak jak myślisz! – krzyczał zza drzwi Niall.
Ale ja już go słuchać nie chciałam. Moje serce znowu pękło, znowu zostało mocno i głęboko zranione.
Wściekła, że znowu komuś zaufałam i dałam się zranić wrzucałam rzeczy do walizki.
Gdy skończyłam, położyłam się na naszym, byłym wspólnym łóżku i nawet nie wiem kiedy usnęłam, dalej otulona w ręcznik.
Ostatnie co słyszałam to jak Niall kopie w ścianę na korytarzu , gorzko i głośno przeklinając.

wtorek, 24 grudnia 2013

ŚWIĘTA ♥

Hej kochani 
Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia pragnę wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Dużo zdrówka, miłej, przyjaznej atmosfery w towarzystwie waszych najbliższych.Spełnienia waszych najskrytszych marzeń. Spotkania waszych idoli. Masy prezentów pod choinką. 























No i dzisiaj nasz Louis kończy 22 lata :D



Zdjęcie: /Ash


Zdjęcie: Te zdjecie jest boskie :')
FOREVER <33 /Lou


Zdjęcie: Dość już późno, ale dzień się jeszcze nie skończył. Mam akurat chwilkę na przygotowanie siebie, więc poświęcę ją na ten wpis.

Są święta, więc chciałabym życzyć Wam tego, by były spokojne, radosne. Żeby pod choinką znalazły się wymarzone prezenty, ale co najważniejsze - żeby zostały spędzone w rodzinnym gronie, z wszystkimi, których kochacie...

W dalszej części tego posta chciałabym życzyć wszystkiego najlepszego naszem Louisowi, który jest frajerem, bo inni dostają na jego urodziny prezenty :D
(Oczywiście Louis nie jest frajerem, jeśli ktoś nie odebrał dobrze tego 'żartu', który nazwać można betonem...)

22 lata to kupa czasu, ale przed Tommo jeszcze wszystko! Jestem pewna, że to co już zobaczyliśmy, to dopiero przedsmak tego, co chłopcy potrafią!

Czego mogłabym mu życzyć? Kompletnie nie mam pojęcia. Żeby chłopcy nadal byli ze sobą blisko i siebie wspierali? Jestem pewna, że tak będzie. Może powinnam mu życzyć tego, by dni takie jak ten, zdarzały się częściej, bo może wtedy spędzić więcej czasu z bliskimi? Dorzucę jeszcze: by otaczali go sami zaufani ludzie, którzy nigdy nie będą chcieli go wykorzystać oraz by nie było trudnych sytuacji, w których będzie wahał się nad podjęciem wyboru.

Mimo, że Louis stara się być dojrzały jak na swój wiek (oh no jasne), to i tak widać w nim dzieciaka z X Factor. Wiem, że tego nie czyta, ale Louis - nie zmieniaj się!

Wszystkim tu zgromadzonym jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT! (i koncertu w Polsce :P) - ce :) x x

Zdjęcie: W POLSCE LOUIS MA JUŻ 22 LATA! 

Ogólnie zacznę od tego, że jest tyle uroczych zdjęć z Lou, że od samego przeglądania miałam łzy w oczach i stwierdzam iż ludzie robią to specjalnie... grają na moich uczuciach, ale ok, dałam radę!

"Hej Lou! Piszę po polsku na stronie, o której nie masz nawet pojęcia, ale zawsze tak robię, więc spadaj!

 Gdybym nie wiedziała kim jesteś i co ty tu chłopcze do cholery robisz, a widziała bym choćby jeden filmik z tobą, to czy dała bym Ci 22 lata? Haha, nigdy. Mężczyzna, bo nim właśnie już jesteś, nie zachowuje się tak niewinnie i głupio jak ty.. Ale to nie hejt, paradoksalnie uwielbiam w tobie cząstkę dziecka jaka zawsze w tobie jest i to, że tak często pozwalasz nam jej doświadczać, mimo, że lata lecą, a wąs i malutkie zmarszczki wokół twoich oczu są coraz bardziej widoczne. Jednak nie zmienia to faktu, że trochę nam Ludwiku dorosłeś. Choć patrząc na twoje ręce i widząc, że masz na nich np. grę w kółko i krzyżyk, zastanawiam się czy aby napewno jakiś dzieciak nie pomylił cię z kartką do mazania. Hah. Uwierzył byś, że jeszcze wczoraj kicałeś sobie gdzieś jako niepozorny nastoletni chłopiec, który zaczynał karierę w zespole z innymi niepozornymi dzieciaki? Nie? Ja też nie... Tyle się od tego czasu zmieniło. No, nareszcie ktoś ci pokazał jak się ubierać, no bo sorry ale te twoje ciuchy i ich połączenia, cóż.. kocham Cię bardzo ale projektanta, bloggerki czy innego modnego ktosia z Ciebie wtedy nie dało się zrobić.. Paski i kółka, a do tego czerwona bluza, czapka z misiem i hej ho, hulamy na miasto. Teraz to całkiem coś innego, jest vans - jest lans. Louis dupeczka jak się patrzy. Jeszcze rozczochrany włos i wszystkie, mój drogi, twoje. Żartuje. Ale twój głos.. Wszyscy wiedzieli, że śpiewać umiesz ale byłeś chyba zbyt dumny śpiewając w tle, aby ujawnić co umiesz naprawdę.. Album "Midnight Memories" pokazał twój wokal i to jak cudownie potrafisz śpiewać. Za każdym razem, gdy zaczynasz swoje solówki, serce skacze mi do góry i czuje, że jest mi ciepło, to chyba duma. Tak nam wyrosłeś. Piszesz piosenki tak piękne, a potem śpiewasz je tak idealnie, że mam ochotę wyć do księżyca i krzyczeć jak bardzo dumna jestem! Jejciu, jejciu, jestem gorsza od twojej mamy, ale jej słowa były tak niewiarygodnie urocze! "Nie wiedziałam, że 24 grudnia 1991 roku, poznam najwspanialszego chłopca na świecie!" - to są słowa twojej mamy i jak rok temu je przeczytałam to wiedziałam, że ta kobieta jest najbardziej dumną mamą jaka chodzi po tym świecie. Wychowała takiego skarba, który czasem faktycznie jest chamem i nie wie jak powinien się zachować. Który czasami powie o dwa słowa za dużo i potem będzie udawał głupka, że on nic nie wie, że on nic nie zrobił. Ale ten mały cham z wielkim sercem jest chłopakiem, którego chce przytulić i powiedzieć jak bardzo mu dziękuje. Cóż, za pół roku lecę do Anglii na wakacje, będę tam pracować, a więc uważaj, bo będę wszędzie cię szukać, bo tak bardzo chce ci powiedzieć, że nic się nie zmieniłeś w moich oczach, dzieciaku. Na koniec tego chce, abyś nigdy nie zgubił tego małego dziecka, które w tobie siedzi, abyś nie pozwolił mu dorosnąć i dbał aby nadal był tak slodko-głupi. Kocham Cię Lou i mam nadzieję, że ten dzień będzie dla Ciebie wspaniały.

Lou, który ma 19 lat i ten Lou, który teraz ma już 22... To nadal ten sam Lou, nadal Boobear. Nadal nasz.

PS1:
Twój uśmiech jest jak takie osobiste słoneczko, gdy ty się uśmiechasz.. ja też. Sprawiasz, że jestem szczęśliwa i pozwalasz uwierzyć, że nawet takie bezguście jak ty (kocham Cię) może osiągnąć coś tak wielkiego i zjednać sobie miliony ludzi. Mówiłam już, że jestem dumna? :)

PS2:
To jak marszczysz nos, kiedy się śmiejesz. Ten twój uroczy chichot, który wypełnia cały pokój. Sposób w jaki trzymasz mikrofon i jak angażujesz swoje uczucia, gdy śpiewasz. Sposób w jaki patrzysz na chłopców i na swoich fanów, jakbyś był wdzięczny za wszystko co Cię spotkało. Twoje włosy, a raczej każdy włos, który żyje swoim życiem. Twój specyficzny styl taneczny i czasami dziwne poczucie humoru. Twoje dzikie żarty i kawały. To jak traktujesz dzieci i jaki masz z nimi kontakt. Jak wielkie jest twoje serce. To jak uroczy wyglądasz w swoich czapkach i swetrach. Jak turlasz się po murawie za piłką. Ta twoja niechęć do skarpetek i twoje śmierdzące stopy... to jedne z wielu, wielu powodów dzięki którym Cię kocham, a najważniejszy z nich jest taki, że ty też kochasz mnie. Powinnam już skończyć, bo płacze... i zaczynam się powtarzać i pisać bez sensu.

HAPPY, SEXY, FUNNY AND BEST BIRTHDAY EVER, BABE! - kika. 


O MAMOOOOOOO.